środa, 2 lutego 2011

Obserwatorium Gastronomiczne - Szeretlek Borpince!

Borpince - kuchnia węgierska
(wizyta 19.XII.2010)

Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki; rzecze stare przysłowie. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, niż się z nim zgodzić. Znam sporo Węgrów, dzięki praktykom, gdzie pracowałam z owymi krajanami. Przyjazny naród o zakręconym języku, o którym nie powiem złego słowa. Choć przyjaciół mam sporo, to z ich kuchnią narodową nie miałam do czynienia, aż do czasu wizyty w węgierskiej restauracji Borpince.


foie gras z grillowanymi owocami



Z tą propozycją mama wyskoczyła znienacka. Jej propozycje na wyjście krążyły wcześniej w zupełnie innym kierunku, aż nagle oświadczyła, że idziemy właśnie tam. Dla mnie kuchnia węgierska jest zagadkowa. Dużo o niej się nie mówi, a moje pierwsze skojarzenie to słodka papryka. To niewiele jak na gastronautę przystało, tak więc, ten wybór był dla mnie idealny. Do restauracji poszłyśmy tuż przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia.




Restauracja mieści się na ulicy Zgoda 1 w centrum Warszawy. Tak na moje około 10 m p.p.m. została zagospodarowana przestrzeń; która w efekcie tworzy wyjątkowy nastrój węgierskiej restauracji. Lokal przypomina ciemną piwnico – winiarnię. I choć są te białe obrusy i kieliszki na stole, a kelnerzy chodzą w wyprasowanych koszulach i wszystko jest takie sehr elegant, to nie czułam się tam obco i nie na miejscu, gdyż muszę przyznać, że taka elegancja Francja czasami wpędza mnie w uczucie dyskomfortu.


        sum ze szpinakiem



W karcie widnieją typowe dania, takie jak paprykarz z galuszkami, tradycyjne zupy czy gulasze. Mimo to nasze wybory nie poszły w tym kierunku. Mam taką zasadę, że jeśli chodzę na miasto coś zjeść, to wybieram z karty oryginalne dania, których raczej nie spróbuję w domu. Ja wybrałam suma (ryby, której wcześniej nigdy nie jadłam i wątpię, aby zapowiadało się, abym jadła), moja siostra Foie Gras z grillowanymi owocami,  a mama pieczoną pierś kaczki z rodzynkami Aszu, a do tego grillowane warzywa i opiekane ziemniaki. Oczywiście dania wszystkie na 5 +, a całość ślicznie podana. Gwoździem programu okazał się jednak deser mojej siostry, czyli puree z kasztanów, które wykonywałam później sama w domu, z tęsknoty za tym smakiem. (Kliknij - przepis na kasztanowe puree.)


   and the winner is ....  -kasztanowe puree


Warto też wspomnieć o obsłudze kelnerskiej, na którą za każdym razem zwracam szczególną uwagę i poddaję różnorakim testom ze znajomości karty. W restauracji było 3 kelnerów, z których każdy jeden wyglądał jak rasowy wykidajło w przebraniu. Jednak nie ocenia się książki po okładce, a nasz kelner okazał się bardzo miłym i szczerym człowiekiem, bo po raz pierwszy w historii zdarzyło mi się, aby kelner odradził mi zamówienie czegoś z karty. Pamiętam, że chciałam wziąć na deser jakiś shake z wiśni i cynamonu, jednak po dość bezpośredniej odmowie przyjęcia zamówienia wymiękłam. Za to daję dodatkowy plus dla całokształtu. A pana chciałabym serdecznie pozdrowić tu i teraz ;)





Atmosfera w restauracji na 5, jedzenie na 5+, obsługa na 6. Odwiedźcie czym prędzej Borpince i zobaczycie sami, że z trudem wychodzi się z tej restauracji. Ja pamiętam, że mogłam zostać tam cały wieczór. Było węgrastycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przepraszam za włączenie weryfikacji obrazkowej, ale niestety z dnia na dzień dostaję więcej spamu.. Nie zniechęcajcie się i piszcie czy smakowało :)!