sobota, 31 grudnia 2011

2011/2012

Z okazji kończącego się 2011, chciałabym wam złożyć najserdeczniejsze życzenia
na nadchodzący Nowy Rok !
Przede wszystkim : spełnienia marzeń, pomyślności, szczęścia i zdrowia.
Niech będzie lepszy niż 2011 :)

SZANA <3


wtorek, 27 grudnia 2011

Poświąteczny post i cynamonowa bułka z wielką dolewką kawy.

Siema :)
Tegoroczne Święta minęły dość szybko i na szczęście nie zostawiły żadnej rysy na mojej psychice. A w ubiegłych latach różnie z tym bywało. Często w moim domu świętujemy z raphacholinem ( raz tylko zdarzyła mi się ekstremalna rzyguśka w Wigilię z przejedzenia ) bądź kłócimy się dokumentnie i nie odzywamy się plus minus przez kolejne dwa tygodnie.

Fakt jest faktem, już po Świętach. Czas zdejmować Mikołaje z okien i korzystać z zimowych wyprzedaży.
W tym roku stwierdziłam, że nie będę gorsza i w wolne po Świętach pocisnęłam jak świnia na trufle; na shopping, z nadzieją, że nabędę coś taniego, a do tego fajnego.


Oczywiście nic ‘ekstra’ nie kupiłam, a cała moja wyprawa zakończyła się akcentem smutnym, lecz gastronomicznym, nad bułeczką cynamonową, która w smaku przypominała naleśnik z zakalcem. Całość uratowała nieskąpa garść cynamonu, którą pewnie zaspany cukiernik o piątej nad ranem posypywał owe wypieki. Do tego niekończąca się ilość kawy, a to wszystko za 1,99 zł. Takie rzeczy tylko w ikea.

Kupiłam za to mnóstwo gazet pokroju 'kuchnia', 'smaczne gotowanie' itp. Zapewne nie upiekę/ugotuję nic do końca roku, bo nawet gdybym chciała to moja lodówka pęka w szwach. Poczytam, popatrzę i w styczniu na pewno będzie ciekawiej.

Zawsze końcówki roku takie są. Przejedzone i ospałe. Trzymajcie się ciepło, bo ja dziś tak zmarzłam, pomimo 10 stopni 0_o.
A jak wasza końcówka roku?

sobota, 24 grudnia 2011

Święta!

Kochani!
Dziś już Wigilia, więc chciałabym wam złożyć,
najserdeczniejsze życzenia na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia.
Spokoju, rodzinnej atmosfery i pełnych brzuszków.
Uśmiechu na twarzy i niezapomnianych chwil.
Wesołych Świąt 2011 raz jeszcze :)
Szana :)

Słyszymy się 27-ego :D

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Zupa krem z selera naciowego + trochę o świętach oraz trochę o wszystkim



Myśli no. 1:
Kto nie czuje klimatu świątecznego, ręka w górę! <moja ręka w górze>. Choćbym nie wiem jakbym się starała; to ta obrzydliwa pogoda za oknem tak mnie wkurza, (zapewne słowo 'wkurza' jest tu dość słabe) bo to przez nią, nie mam krzty świątecznego nastroju. Gardzę nią ! Takie widoki mogą mieć (moim zdaniem) miejsce trzy razy do roku:, 2-ego stycznia (upadek i zniszczenie) albo okolice 8-21 marca, kiedy pada deszcz rozpuszczający wszystko wszędzie, albo też kojarzy mi się taka pogoda z dniem wolnym przed świętem zmarłym (nie pytajcie dlaczego, sama nie wiem 0_o). Na pewno nie przyrównuje jej do okresu na tydzień przed wigilią.

Myśl no. 2:
Kiedy przyjechałam w piątek wieczorem do Poznania, było wszystko super dopóki nie czekałam na poznańskie ztm (nie mam bladego pojęcia jak leci ich skrót, chyba mpk, ale głowy nie dam). Byłam w domu grubo po 23. Zniechęcona, zmarznięta i przemoczona wchodząc do domu poczułam zapach pierniczków. Babcia z wnuczką, u której mieszkam, cały wieczór i potem jeszcze długo w nocy, przyrządzały świąteczne pierniczki. Ujęło mnie to za serce i za żołądek, bo dostałam parę sztuk;)

 pierniczki, które dostałam od Pani Halinki :)

Myśl no. 3
Nie lubię jak marnuje się jedzenie. Z resztą chyba już to wiecie. Od razu po powrocie z Wielkopolski rzuciłam się na gary, bo po nocach śnił mi się seler naciowy, który zostawiłam niewykorzystany w stolicy. I tak powstała owa zupa, bo jakoś bardziej twórcza być nie mogłam.
PS: A wyszła taka dobra, że mój prywatny krytyk kulinarny przebijający całą komisję Michelina, zjadł z dokładką.. uffff.

Myśl no. 4
Choinka ubrana, piosenki odpowiednie lecą, jest placek góralski mamy... będzie dobrze !


Zupa krem z selera naciowego

- 300 gram selera naciowego
- 1 litr wywaru warzywnego
- 1 cebula
- 200 gram śmietany gęstej - 18%
- 2 łyżki mąki
- 100 gram sera pleśniowego typu lazur
- sól i pieprz


Seler drobniutko kroimy na paseczki razem z cebulą. Na rozgrzanej patelni przesmażamy cebulę, następnie dodajemy seler i chwilę całość dusimy. Teraz musimy dodać to do wywaru warzywnego, w którym gotujemy całość, aż seler zmięknie. 

Gdy całość będzie miękka, miksujemy zupę na krem. Następnie dodajemy ser pleśniowy i przyprawy. Zagotowujemy i w razie potrzeby jeszcze raz miksujemy. Ostatnim etapem jest wymieszanie śmietany z mąką i dwoma chochlami gorącej zupy. Całość miksujemy i wlewamy powoli do zupy, ciągle mieszając. Ostatni raz zupę zagotowujemy i gotowe.

wtorek, 13 grudnia 2011

Krem z pomidorów z nutą bazylii i selera naciowego

Hej,
Chyba od tej ostatniej, felernej niedzieli, kiedy (ktoś mógłby powiedzieć, że z błahego powodu, ale jednak) cały mój światopogląd legł na dłuższą chwilę w gruzach; szukam smaku, który podniesie mnie choć (na litość boską!) na sekundę na duchu. Nie chcę się rozwodzić nad tym, co złego mnie spotkało i czy to naprawdę był, aż taki powód do lamentu. Chcę napisać jedno: dla mnie było to jedną z większych tragedii jakich doświadczyłam (bez względu na to, co wszyscy sobie myślą)  i wasze złośliwe uśmieszki wsadźcie sobie głęboko.. dobrze wiecie gdzie.


Po zdarzeniach, które dosłownie sprawiają, że tracę rozum i zaskakuję sama siebie swoją reakcją na pewne sytuacje; rekonwalescencja trochę mi zajmuję. Mamy już wtorek, a ja do końca nie jestem sobą. 

Zawsze szukam ukojenia w jedzeniu, (jednak etap czekolady i słodyczy mam już za sobą) tak więc i tym razem mój mózg intensywnie pracował nad daniem, które pomoże mi na chwilę odpuścić.

Cały mechanizm jest dość prosty. Skupiam się na realizacji przepisu, który najbardziej na świecie chcę teraz wykonać, ale nie można zapomnieć o samej ochocie na owe danie. Wtedy mamy murowany sukces. Całe poniedziałkowe popołudnie rozkminiałam więc nad nabyciem odpowiednich składników, a wieczorem myślami byłam już rano jak przesmażam czosnek, do którego zaraz dodam pyszne, czerwonawe pomidory...

Krem z pomidorów z bazylią i selerem naciowym

- 2 op. pomidorów z puszki
- 5-6 małych pomidorów
- 2 łodygi selera
-1/2 cebuli
- 2 ząbki czosnku
- świeża bazylia
- olej, masło
- białe wino półwytrawne
- sól, pieprz, cukier
- śmietana / jogurt

Zupełnie nie zastanawiałam się w poniedziałek nad tym jak wykonam zupę i ile czego potrzebuję. Kupiłam i wsadzałam do garnka raczej na oko, ale uwierzcie mi; Jest jakaś siła, która nad nami czuwa, bo zupa wyszła pyszna ! ;)


Na odrobinie oleju i kawałku masła przesmażam cebulę pokrojoną w piórka i drobno pokrojony czosnek. Następnie dodaję drobno skrojony seler i jeszcze chwilkę smażę. Następnie zalewam wszystko, doslownie dwoma chlustami wina i duszę pod przykryciem ze 2-3 min

Teraz dodaję świeżo pokrojone pomidory i znów chwilę gotuję pod przykryciem. Dodaję pomidory z puszki, stawiam garnek na płytce, przykrywam i mam około 15 min przerwy.

Liście świeżej bazylii opłukuję i dodaję dosłownie na minutę do zupy. Całość mieszam, zdejmuję z gazu i miksuje do otrzymania konsystencji kremu. Doprawiam do smaku solą, pieprzem i cukrem. Podaje z łyżeczką kwaśnej śmietany bądź jogurtu.

sobota, 10 grudnia 2011

1. Urodziny gastronomyGO ! :))

Hej :)
Witam was w ten zimny, sobotni poranek. Raczej nie piszę postów w weekend, ale dziś się tak zdarzyło, że świętuję pierwsze urodziny gastronomyGO!



Chciałabym tym postem wam podziękować, a nie zanudzać w stylu ile osób tu weszło, ile skomentowało czy ile polubiło. Suche dane są nudne, nikt ich nie zapamiętuje, a niektórzy odbierają jako przechwalanki.

Ja po prostu szybko napiszę DZIĘKUJĘ. Bez was blog nie miał by sensu :) Mam nadzieję, że wytrwacie ze mną jeszcze parę piepknych lat :)

Zdrówko !

piątek, 9 grudnia 2011

Tiramisu z zieloną herbatą

Hej!
Przepis na ten deser znalazłam w jakiejś gazecie. Gdy go ujrzałam od razu wiedziałam, że go zrobię z dwóch powodów. Po pierwsze uwielbiam fajne, oryginalne połączenia, a po drugie; zalega mi w domu mnóstwo herbaty zielonej - Konacha, która do wypicia się nie nadaje, ale do wypieków już prędzej.



Ogółem uwielbiam zieloną herbatę i mogłabym pić ją hektolitrami, ale szczerze mówiąc, w tym deserze jakoś nie do końca mi podeszła. Zamieszczam jednak przepis, bo deser reszcie smakował ( i to bardzo, bardzo ). O gustach się przecież nie dyskutuje, ale mimo moich jakiś lekkich, być może wyimaginowanych obaw chciałabym wam przedstawić to tiramisu jako propozycję, która pokarze jak można fajne urozmaicić coś bardzo klasycznego, a wręcz sztandarowego.

Tiramisu z zieloną herbatą

- 1 op. mascarpone (250g)
- 200 ml śmietany 30%
- odrobinę mleka
- cukier puder 4 - 5 łyżęk
- zmiksowana zielona herbata 1 łyżka
- 1 op. biszkoptów
- 2 łyżki wody
- 200 ml mocnego naparu z kawy
- 4 łyżki likieru wiśniowego



Mascarpone łączymy ze śmietaną, cukrem pudrem i herbatą. Dokładnie trzepaczką łączymy składniki. Wszystkie produkty powinny być wcześniej wyjęte z lodówki. Jeżeli masa będzie zbyt gęsta można lekko rozrzedzić mlekiem, albo ubić śmietanę przed wymieszaniem. Wtedy będzie bardziej delikatna i puszysta.

Biszkopty moczymy w kawie z wodą i likierem. Następnie przekładamy do pucharków na przemian z masą. Na końcu można udekorować startą białą i ciemną czekoladą. Przed podaniem deser schładzamy w lodówce.

wtorek, 6 grudnia 2011

Tarta z dynią, szałwią i gorgonzolą, czyli bardzo świątecznie ;)

Wybaczcie mi ten nietakt ( post, którego miejsce powinno być w październiku/listopadzie ), ale kiedy dysponowałam swoim kolosem, nie starczyło mi dyni na tyle, aby wykonać wszystkie przepisy. ( A tak narzekałam na jej nadmiar :P. ). 

Niewielką ilość tego pomarańczowego warzywa dostałam od kolegów z sąsiedztwa. Zechcieli mnie poratować, gdyż musiałam powtórzyć zdjęcia musu z dyni, który ma być w książce ( z racji konkursu na kulinarnego bloga roku ). Prowadząc małe bistro, dysponują kilogramami, więc połóweczkę z miłą chęcią przytuliłam.


Zdjęcia poprawiłam, a reszta została. Wiem, wiem, wiem... Powinnam wam proponować jakieś wypasione pierniczki, w kształcie Mikołaja czy Gwiazdora, ale kiedy dynia tak sobie leży w mojej lodówce, całkiem niewinnie, a mi został z sezonu jesiennego tylko quiche do wykonania... Rozwiązanie jest proste ;).

Tarta z dynią, szałwią i gorgonzolą

ciasto:

- 250 gram mąki pszennej
- 150 gram masła pokrojonego na drobne kawałeczki
- sól
- 4 łyżki zimnej wody 

farsz:

- 400 gram dyni
- 200 gram śmietany 30% (gęstej)
- 200 gram gorgonzoli
- 4 jajka
- szałwia suszona/świeża
- 150 ml mleka


 
Składniki na ciasto bierzemy przekładamy do jednej miski ( bez wody ) i lekko, opuszkami palców, łączymy. Musi nam powstać coś w stylu zacierek. Chodzi o roztarcie masła z mąką, ale nie ogrzania i dokładnego połączenia. Kiedy mamy składniki z grubsza połączone, dodajemy wodę i szybko zagniatamy.

Wykładamy tortownicę o śr. 24 cm ciastem, w ten sposób, aby ociupina wystawała nam boku quiche za brzeg formy. Nakłuwamy i wstawiamy do lodówki na 30 min, a piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni.

Po upływie określonego czasu, wyjmujemy formę, przykrywamy dno papierem do pieczenia, wysypujemy fasolę dla obciążenia i pieczemy przez 10 min. Następnie wyjmujemy obciążenie i dalej pieczemy, aż spód nam się ładnie zarumieni.


 
Podczas wypiekania spodu, przygotowujemy dynię. Gotujemy ją na parze, aż zmięknie. Następnie studzimy ją i miksujemy na mus blenderem. Dodajemy śmietanę, solimy i pieprzymy do smaku. Odstawiamy na bok.

Jajka miksujemy z 150 ml mleka i wsypujemy szałwie. Dosłownie wedle uznania. Ja uwielbiam, więc dałam prawie całą paczkę suszonej ;).

Gdy quiche jest złocisty, wyciągamy go, ale nie wyłączamy piekarnika. Na spód układamy mus z dyni, na to kruszymy gorgonzolę i na końcu zalewamy jajkami. Całość pieczemy około 40 min, aż pięknie nam masa zbrązowieje.