Hej ;)
Nie raz, nie dwa, wspominałam o mojej wielkiej nienawiści do wszystkich restauracji typu KFC, McDonald, Burger King, Subway, etc., etc. Nie będę też kłamać, że będąc młodszą, jadałam. Nie raz i nie dwa.
Ostateczne 'nie' powiedziałam dzięki dwóm sytuacjom. Pierwsza miała miejsce, gdy podczas letniego festiwalu postanowiłam z siostrą zjeść obiad właśnie w Mcdonaldzie. Zamówiłyśmy coś, co miało w nazwie
Royal i w bułce były dwa kotleciochy. Do tego frytki i napój. Trawiłam chyba tydzień, cierpiałam ze dwa. Sytuacja, która była jak gwóźdź do trumny, to zrobienie przeze mnie po raz pierwszy domowej wersji pocketa z KFC, a następnie zjedzenia kupnego. Efekt był porażający.
Jedzenie fast foodów jednak ma sporo zalet. Smakowitość, szybkość przygotowania, łatwość zjedzenia. Łączy też ludzi. Częściej chodzimy na wspólnego kebaba niż do restauracji czy na przykład do teatru. Jest proste i idealnie się wpasowuje w nasz zabiegany styl życia.
Skoro ma tyle dobrego, to czemu wciąż mówi się, że jest złe? Bo nam najzupełniej szkodzi. Spożywanie nadmiernej ilości przetworzonego, wysokoenergetycznego pożywienia, bogatego w tłuszcz, a ubogiego w mikroelementy i minerały powoduje nadwagę, nadwaga przeradza się w otyłość, a otyłość to już magnes na wszystkie choroby zagrażające zdrowiu i co najgorsze życiu.
Dobrym pomysłem jest przyrządzanie ulicznych, niezdrowych na długą metę smakołyków samemu. Wtedy kontrolujemy świeżość produktu oraz to my decydujemy o obróbce cieplnej. Smażymy bez tłuszczu, dopiekamy do końca. Możemy kombinować: 'odchudzać' sosy , dodawać warzywa, rezygnować z nielubianych dodatków.
Domowe przyrządzanie fast foodów ma też jeszcze jeden duży plus. Jest bardzo ekonomiczne. Porcja mojego hawajskiego hamburgera wyniosła 3,50 przy 100 % usatysfakcjonowania z jakości. Jeśli wybrałabym opcję classic, cena zeszła by poniżej 3,00 zł.
Szczerze? Gdybym takiego hamburgera (o takim smaku i jakości przygotowania) dostała w restauracji mogłabym dać nawet dać spokojnie z 10-15 zł. W domu ta cena jest o wiele, wiele niższa..
Warto? Warto!
DOMOWE HAMBURGERY
Z
ANANASEM I SOSEM CHILLI
(ok. 6 sztuk)
- 0,5 kg mięsa mielonego z karku wołowego
(jest tłuściejsze niż np. ligawa, dzięki czemu lepiej formują się kotlety)
- 2 jajka
- bułka tarta do otrzymania odpowiedniej gęstości
- sól, pieprz, dowolna ostra przyprawa
(u mnie jalapeno suszone)
- ew. ser na kotlety, choć ja preferuję bez
- 1 świeży ananas
- cukier
- po łyżce masła i oliwy
- główka sałaty
- czerwona cebula
pomidor
- ogórek kiszony w wersji bez ananasa
- majonez, ketchup (po łyżce)
- świeże chilli drobno posiekane z pestkami
- papryka wędzona
- bułki
- KOTLETY: Mięso w misce wyrabiamy ręcznie z jajkami, przyprawami do smaku oraz dodajemy bułkę tartą do osiągnięcia odpowiedniej gęstości. Formujemy średniej wielkości kulki, a następnie je rozpłaszczamy. Nacinamy na kratkę kotlet z oby stron, aby się nie wybrzuszył. Smażymy, aż nie zbrązowieją, a w środku nie będą czerwone.Smażymy na mieszance odrobiny oliwy z masłem. Porcja powinna ważyć około 80 gram.
- ANANAS: Ananasa przygotowujemy: Obieramy ze skórki oraz kroimy na plasterki, pozbywamy się twardego środka. Na dobrze rozgrzanej patelni posypujemy plastry cukrem, i czekamy aż się nam skarmelizuje. Następnie przekładamy na drugą stronę.
- SOS: Majonez mieszamy z ketchupem w równej ilości. Dodajemy drobno posiekane chilli w kawałkach i doprawiamy wędzoną papryką.
- CAŁOŚĆ: Warzywa takie jak pomidor czy sałata myjemy i osuszamy. Kroimy w plasterki pomidora, cebulę, ogórek ( przy wersji bez ananasa), sałatę dzielimy na kawałki. Układamy dowolnie na ciepłej, zrumienionej w piecu bułce.