sobota, 25 lutego 2012

Moje wypieki do kupienia !

Cześć!
W niedziele w Klubie 55 organizowana jest garażówka! Moja siostra i koleżanki będą sprzedawać ciuchy, (zapewne też i ja), ale moim głównym zamiarem jest upiec dużo ciasta i to właśnie nim handlować!


Wszyscy zainteresowani chapnięciem czegoś słodkiego i mam nadzieję, że równie dobrego, zapraszam od 13-stej do Klubu 55 na Żurawią w Warszawie. Pamiętajcie, będą tłumy, a ja mam chyba tylko 4 blachy ;P !

Wpadnijcie i spróbujcie. Zbieram na rower, bo chcę być 'eko' i wiecie sami jak to dalej leci.. :)

PS: Ciasta będę piekła w niedzielę rano, więc gwarantuję o świeżości produktu!
PS2: Mam nadzieję, że do zobaczenia!

Szana-Banana :)


piątek, 24 lutego 2012

Falafel, czyli pyszne kulki z ciecierzycy z sosem tahini

Hej ;)
Tak jak wczoraj pisałam dzisiaj podaję przepis na falafel i przeróbkę sosu Tahini. Radzę od razu na wstępie, aby kulki zrobić małe, bo rozwalają się inaczej przy smażeniu, reszta łatwa, prosta, smaczna i przyjemna. Najmilej zaskoczyło mnie to, że nie ma przy niej tak naprawdę dużo roboty. Dla mnie bomba - polecam!


FALAFEL Z CIECIERZYCY
Z SOSEM TAHINI

-falafel-

- 400 gram suszonej ciecierzycy
- sól, pieprz
- 1 łyżeczka sody
- mielona kolendra - 2 łyżeczki
- mielona papryka słodka - 2 łyżeczki
- mielony kumin - 2 łyżeczki
- 2 ząbki czosnku
- 1 mała cebula
- 2 małe / 1 duże jajko
- odrobina bułki tartej
- świeża mięta
- świeża kolendra 

-sos Tahini-

- pasta Tahini
- jogurt naturalny
- miód
- sok z limonki
- ew. pieprz  

  • FALAFEL: Ciecierzycę należy dzień wcześniej namoczyć, tzn. najlepiej zostawić ją na noc w wodzie. Rano odcedzić, przepłukać. Teraz musimy ją wrzucić do blendera i zmiksować na małe kawałki, jak najbardziej się da. Przełożyć do miski. Dodać wszystkie przyprawy i skrojone zioła. Czosnek drobno posiekać i cebulę w kostkę. Dodać do ciecierzycy. Posypać całość lekko bułką tartą, wbić jajka i całość zagnieść. Uformować niewielkie kulki i odstawić na tacy w lodówce na ok. 30 min.
  • SOS: Wszystkie składniki dokładnie mieszamy. Powinniśmy zrobić to na oko, aż smak nam podejdzie, u mnie okolo: 2 łyżki pasty, 3 jogurtu, 1,5 miodu, sok z limonki, odrobina białego pieprzu.
  • FINISZ: Kulki smażymy w większej ilości oleju, tak ze 2 cm. Z każdej strony, aby porządnie się zarumieniły. Około 4-5 min. Podajemy z sosem Tahini.

czwartek, 23 lutego 2012

Pasta sezamowa Tahini - idealna do tylu potraw!

Hej :)
Z racji wizyty koleżanki dziś u mnie w domu ( będziemy uczyć się grać w szachy ! ) postanowiłam przygotować coś dobrego, oryginalnego i niecodziennego. Padło na klasyczny falafel z ciecierzycy (po przepis wpadnijcie jutro) z sosem jogurtowo-sezamowym, do którego potrzebna była mi pasta Tahini. 

Stwierdziłam, iż nie będę jej kupować, zresztą nawet i tak nie było.. więc dziś podbudówka, na jutrzejsze smakowitości kuchni bliskowschodniej.


PASTA TAHINI
( czyli pasta sezamowa )

- 2 garści sezamu
- olej sezamowy
- sok z limonki
- sól
- woda

Na patelni prażymy do zbrązowienia sezam. Studzimy. Następnie miksujemy go wpierw na sucho w blenderze, a następnie z dodatkiem oleju. Nie napiszę dokładnie ile, gdyż musicie po prostu patrzeć jak wygląda jego konsystencja. Następnie dodajemy sok z limonki. Wtedy pasta pięknie gęstnieje i matowieje. Solimy. Dosłownie szczyptę. Dla rozcieńczenia możemy dodać trochę wody. Wkładamy do lodówki i czekamy na jutrzejszy przepis na FALAFEL :)

wtorek, 21 lutego 2012

Rolada cytrynowa z czekoladowym akcentem !

Cześć!
To dokładnie druga rolada zrobiona w moim krótkim życiu. Pierwsza była również na jasnym biszkopcie, ale z kremem truskawkowym. Niestety, przy pierwszej próbie zaliczyłam wpadkę. Krem był prze-żelatynowany, czyli mówiąc po polskiemu ( z racji oczywiście dzisiejszego święta! a jak! ) po prostu przesadziłam, albo przepis ( nie pamiętam jak to było ).


Ta rolada zupełnie dobra, zjadliwa, nawet powiedziałabym, że smaczna, ale oczywiście wizualnie to klapa.. będę próbować dalej, bo na dwóch próbach nie powiem, że ogarniam temat rolad. Tart zrobiłam chyba tuzin tuzinów, aby poczuć się w tym temacie bezpiecznie. Z roladami jeszcze wiele przygód mnie czeka coś tak czuję.

ROLADA CYTRYNOWA

- biszkopt -

- 5 jajek 
 (rozdzielonych na żółtka i białka)
- 125 gram cukru
- 125 gram przesianej mąki
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej

- krem -

- 4 zółtka
- 120 gram cukru
- 150 ml białego wina
- 4 łyżeczki żelatyny
- 250 ml śmietanki do ubijania
- 2 łyżeczki śmietan fixu
- skórka z cytryny + 50 ml soku

  • BISZKOPT: Żółtka ucieram z cukrem ( 2 łyżki zostawiłam do białek ) na białą masę. Białka ubijam na sztywną pianę z dodatkiem cukru i mąki ziemniaczanej. Następnie żółtka łączę z mąką dokładnie mieszając. Na sam koniec delikatnie mieszam i dodaję pianę z białek. Całość równo należy rozsmarować na blasze pokrytej papierem do pieczenia i piec w 225 stopniach 10 min. Biszkopt od spodu powinien być jaśniutki. Wystarczy podnieść lekko papier, gdy ciasto jest jeszcze w piecu.
  • PO UPIECZENIU: Biszkopt zdejmujemy z blachy na papierze, przekładamy go na lekko zwilżoną ściereczkę leżącą na zimnym blacie. To umożliwi nam skroplenie pary i łatwiejsze zawinięcie biszkoptu. Pociągając za papier lekko zawijamy i powoli nasz pusty biszkopt do środka w rulonik. Zostawiamy do wystygnięcia.

  • KREM: Żółtka ucieramy z cukrem na białą masę i wlewamy w trakcie (wcześniej przygotowany roztwór żelatyny z winem - żelatynę należy lekko podgrzać w winie i przestudzić) nasze przestudzone wino z dodatkiem żelatyny. Nie przerywając ubijania. Następnie sok z cytryny i skórkę, chwilę razem całość mieszamy. Masa powinna nam już gęstnieć. Warto od czasu do czasu przemieszać ją trzepaczką. Teraz ubijamy na sztywno śmietanę z dodatkiem fixu. Przekładamy ją do masy cytrynowej i delikatnie mieszamy. Smaruję rozprostowany, wystudzony biszkopt kremem i ponownie zawijam. Całą roladę chowam do lodówki na 2-3 h. Dekoracja dowolna. U mnie gorzka czekolada! 
  • POLECAM, jednak zapewne niedługo będą jakieś nowe kombinacje na roladę. Zwłaszcza na krem  (jest smaczny, ale szukam wersji podstawowej -idealnej, którą można by było wykorzystywać pod wszelkie rolady;)), bo z biszkoptu jestem bardzo zadowolona!

poniedziałek, 20 lutego 2012

CUKIER BRĄZOWY TO ZUO ;)

Hej!
Dzisiaj bez przepisu, ale ciągle w kręgu gastronomii ;)



Niedawno rozmawiałam z moją siostrą o koleżance, która lubi się zdrowo odżywiać. I że skoro tak się chce zdrowo odżywiać zastąpiła biały cukier na brązowy. Co za farmazony!! Przecież brązowy cukier to to samo zło, co biały ( a nawet nie jestem pewna czy nie gorszy :P). Cała ta dyskusja zmotywowała mnie do napisania tego posta i uporządkowania mojej, waszej, ale przede wszystkim Magdy wiedzy :).



BIAŁY CZY BRĄZOWY ?

  • Skąd się wzięło to mylne przekonanie, że cukier brązowy jest zdrowszy?? Chyba z racji tego, że produkty mączne o barwie brązowej są zdrowsze. Mąka, ryż, makaron, chleb - owszem są, ale nie kierujmy się tym tokiem myślenia przy wyborze cukru. 
  • Po pierwsze: Aby mówić o cukrze, nasz produkt musi zawierać 99,7 % czystej sacharozy. Bez względu czy jest on brązowy czy biały. Produkowany z buraków czy z trzciny. Wniosek jest prosty cukier to cukier, nie różni się żadnymi składnikami, warunek jeden, dość przerażający 99,7 % SACHAROZY.

  • Wyróżniamy  dwa podstawowe cukry: z buraków ( w tym ten brązowy kochany przez nas myśląc, że jest zdrowszy oraz klasyczny biały ) oraz z trzciny cukrowej ( naturalny brązowy - ten zdrowy oraz drogi oraz również w klasycznej, białej odsłonie ).
  • Skupmy się na tym cukrze z buraków, gdyż najczęściej go kupujemy oraz jego piękną brązową odmianę, KTÓRĄ UWAŻAMY ZA ZDROWĄ. Nic bardziej mylnego. Obydwa rodzaje cukru są otrzymywane podczas tego samego procesu produkcji z tym że, cukier który ma być brązowym zawiera dodatek MELASY (naturalny barwnik), która nadaje mu charakterystyczną barwę.

  • Jeden wywodzi się z drugiego. Jedyna mała różnica - melasa, która zmienia kolor.
  • Cukier brązowy można zrobić w domu. Wystarczy kupić melasę i zabarwić biały cukier.

Kiedy przeglądałam artykuły w internecie o cukrze natknęłam się na ankietę, w której 80% badanych z przekonaniem stwierdziło, że brązowy cukier jest zdrowszy od białego. Nie byli jednak pytani o trzcinowy, a o zwykły ten odrobinę droższy, ogólnie dostępny. 0_o

 Kupujmy z głową i czytajmy etykiety!

niedziela, 19 lutego 2012

Ostatki z karnawału, czyli PIZZA z TUŃCZYKIEM

Cześć!
Wczoraj zamieszczałam złote rady jak zrobić idealne ciasto na pizzę. Dziś wisienka na torcie, czyli jak dokończyłam mój placek. Postawiłam na tuńczyka, gdyż kocham ryby i jednocześnie nienawidzę oklepanych smaków w stylu szynka + ser, ser + szynka + pieczarki itp.


PIZZA Z TUŃCZYKIEM I INNYM DOBRYM STUFFEM

- gotowa rozwałkowana i wysmarowana olejem z dwóch stron pizza
- żółty ser
- 2 op. tuńczyka w oleju
- 1 op. kaparów (małe)
- 1 DUŻA cebula
- oliwki pokrojone w plasterki

sos pomidorowy:

- 1 op. pomidorów w puszce
- pasta pomidorowa (można zastąpić koncentratem)
- białe wino
- cebulka
- czosnek
- oliwa
- cukier, sól, pieprz, oregano - do smaku


Wpierw musimy przygotować sos do pizzy. Najlepiej, gdy nam jeszcze ciasto wyrasta. Na oliwie zeszkliłam cebulkę pokrojoną w kostkę i czosnek w plasterkach. Dodałam pastę i całość przesmażyłam. Następnie dodałam odrobinę białego wytrawnego wina i dodałam pomidory z puszki. Całość razem dusiłam, aż do wyparowania płynów. Sos musi być dość gęsty. Doprawiamy do smaku i gotowy sos, lekko wystudzony, rozsmarowujemy na naszym placku. 

Następnie odlewamy z oleju tuńczyka, kapary z marynaty, oliwki i cebulę kroimy i ścieramy żółty ser. Na sos pomidorowy przekładamy tuńczyka, następnie piórka cebuli, kapary i oliwki, a całość posypujemy startym serem.

Pieczemy wpierw w 175 stopniach do lekkiego wyrośnięcia, następnie w 200 stopniach do zarumienienia. Nie dłużej niż 30 min.


sobota, 18 lutego 2012

BASIC: Ciasto drożdżowe na cienką pizzę ;) KROK PO KROKU

Nie miałam za dużo okazji do czynienia z ciastem drożdżowym na pizzę. Prędzej jako konsument-pożeracz niż wyspecjalizowana pizzerwoman. Siostra prosiła mnie już dawno, abym jej zrobiła owy placek od podstaw. Wiem, spóźniłam się, bo dzień pizzy był jakiś czas temu, ale czy to ważne? Teraz dzień pizzy będę miała co wolną sobotę, bo złapałam niezłego bakcyla ( a to wszystko przez te nieziemskie aromaty !). Dzięki małej pomocy mamy wyszło wszystko pysznie, a ja przy okazji złapałam niezłą lekcję drożdżowego od podstaw ;)


DROŻDŻOWE 
NA PIZZĘ O CIENKIM SPODZIE
(placek śr. 34 cm)

- 12 gram świeżych drożdży 
- cukier
- ciepła woda
- 200 gram mąki + odrobina do podsypania
- 1 łyżeczka soli
- 1,5 łyżki oliwy

  • ZACZYNDrożdże pokruszyć do miseczki i wymieszać z cukrem, aby zaczęły pracować. Tak długo mieszać, aż uzyskamy płyn. Dodawać cukru powoli, gdyż trzeba kontrolować jak drożdże pracują i czy owa porcja cukru im starczy. U mnie około 1,5 łyżeczki. Następnie dodajemy dwie łyżki ciepłej wody i płaską łyżeczkę mąki ( z tych 200 gram). Zaczyn nie powinien być za gęsty ani za rzadki. Należy kontrolować jego płynność. Jeśli jest za rzadki, dosypujemy mąki. Aby uniknąć zbyt gęstego - dosypujemy mąkę stopniowo, powoli w małych ilościach. Odkładamy w ciepłe miejsce na 20-30 min do wyrośnięcia. Przykrywamy ściereczką. Ważne też, aby ciasto nie stało w przeciągu.
 Gotowy zaczyn. Teraz musi wyrosnąć.

Rośnie! Widać jak drożdże pracują.
  • CIASTO:  W drugiej misce po upływie danego czasu, mieszamy resztę mąki z łyżeczką soli. Wlewamy 115 ml ciepłej wody, oliwę i mieszamy. Następnie dodajemy zaczyn i zagniatamy. Mama mówi, że trzeba zrobić około 1000 ruchów ręką, ale sądzę, że 5 min. w zupełności wystarczy ;). Zagniatamy tak, aby jak najwięcej powietrza się dostało do środka ciasta. Należy je lekko rozciągać przy zagniataniu i tak w kółko. Gdy ciasto nam klei należy je podsypać mąką. Aby sprawdzić czy ciasto jest gotowe należy przekroić je na pół. Jeśli będą widoczne dziurki, oznacza to, że wykonaliśmy dobrą robotę ;). Sklejamy całość w kulkę i lekko oprószamy mąką. Jak nam odpowiednio wyrośnie, zobaczymy odpowiednie pęknięcia. Odstawiamy przykryte, w ciepłe miejsce na 1 h.
Moje ciasto po zagnieceniu w przekroju. Widać dziurki. Ciasto jest dobrze zagniecione.

Wyrośnięte ciasto, jeśli wcześniej oprószymy je mąką, zostawi charakterystyczne pęknięcia.
  • FINAŁ:  Łatwo sprawdzić czy ciasto jest gotowe. Trzeba je UDERZYĆ ;) Jeśli wgniecenie zostanie - obiad jest już blisko. Robimy placek. Najlepiej jak najcieniej i zostawiając opuszkami palców charakterystyczny brzeżek. Smarujemy z obydwu stron delikatnie olejem i przekładamy na blachę przykrytą folią. Na wierzch układamy wybrane dodatki. Pieczemy wpierw w 175 stopniach do lekkiego wyrośnięcia, następnie w 200 do zrumienienia. Nie dłużej niż 30 min. Smacznego ;)
Gotowe ciasto na pizzę, po uderzeniu, powinno zostać wgniecione.

środa, 15 lutego 2012

Relacja z warsztatów Alpro Soya (13.02)

Hej ;)
Tak jak obiecałam, dzisiaj zamieszczam relację z warsztatów organizowanych przez Alpro Soya. Odbyły się 13.02, w greckiej restauracji Santorini na Saskiej Kępie. Dostałam zaproszenie dzięki zgłoszeniu w konkursie, który odbywał się na fanpage'u Alpro Soya na FB.


Jak wpadłam (oczywiście prawie na ostatnią chwilę ;)) dosiadłam się do Izy, którą miałam okazję poznać wcześniej na warsztatach kuchni +. Poznałam też Asię i Roberta. Właśnie w takim składzie spędziliśmy wieczór.

Po krótkim powitaniu przyszedł czas na pokaz umiejętności szefa kuchni, 100% Greka. Przygotował dla nas krewetki z fenkułem, a do sosu oczywiście użył produktów Alpro Soya. Danie okazało się bardzo smaczne, pomimo moich wątpliwości związanych z sosem na bazie mleka sojowego. 


Nie jestem wielką miłośniczką soi, ale smak był bardzo wyrazisty.

Nastąpiła przerwa i czas na dalszą wyżerkę w formie bufetu. A oczywiście zaserwowali nam kuchnię grecką :).



Jak się fajnie składa, miałam okazję tradycyjne dania greckie poznać wyjątkowo dobrze, gdyż odbywałam praktyki na Korfu. Tak więc, z czystym sumieniem piszę. Idealnie odzwierciedlona została tradycyjna kuchnia. Te same smaki, aromaty, nawet sałatka grecka była pokrojona na tą samą, idealną kostkę. Mi osobiście smakowało, gdyż zatęskniłam za tymi aromatami, które tak mocno przypominają mi praktyki. Uwierzcie mi, wypisz wymaluj dania z Korfu ukazały się przed moimi oczyma, więc jeśli chcecie spróbować tradycyjnej kuchni greckiej, zapraszam do Santorini. Warto. No może bym tylko ciut więcej dosoliła, ale to wedle uznania, prawda?

Po wyżerce szef kuchni powrócił i wykonał wybrane, zwycięskie danie ze wszystkich nadesłanych. Wegetariańską lasagne, w której zamiast mięsa była kasza. Pomysł może fajny dla wegetarian, mnie jakoś nie ujął za serce. A zamiast beszamelu, mleko sojowe. Zapiekanka zniknęła w czeluściach kuchni i słuch o niej zaginął...


Następnie przygotowaliśmy w grupach desery. Nasz zespół stworzył owocowe tiramisu, które zwyciężyło ;). Przepis post niżej ;)


W międzyczasie na bufet wjechały desery, które potem ze smakiem zjedliśmy i spotkanie dobiegło końca.


Podsumowując! Było bardzo fajnie, choć nastawiłam się bardziej na jakąś większą praktykę. Myślałam, że skoro warsztaty to uda nam się coś więcej upichcić, ale i tak okazało się miłą niespodzianką wykonanie deseru. Było to raczej spotkanie promocyjne, zorganizowane w mądry sposób (czyli dla każdego coś miłego). Warto było pójść ;)

PS: Obecnie zaopatrzona jestem po warsztatach w 4 l mleka sojowego, więc szykuję dla was jakieś sojowe smakołyki :))

wtorek, 14 lutego 2012

OWOCOWO - SOJOWE TIRAMISU, czyli nasz zwycięski deser na warsztatach Alpro Soya

Cześć!
Wczoraj wzięłam udział w warsztatach organizowanych przez Alpro Soya. Dokładna relacja samych warsztatów pojawi się jutro, a dziś przedstawię wam zwycięski deser naszej grupy, w której była Iza (www.smacznapyza.blogspot.com), Asia (jak się okazało uczestniczka warsztatów kuchni + z Tomkiem Jakubiakiem) i Robert (obieżyświat ;)).



OWOCOWE, SOJOWE
TIRAMISU

- biszkopty
- 40 ml Ouzo
- 50 ml syropu z brzoskwiń w puszce
- mleko sojowe Alpro o smaku waniliowym

- owoce pokrojone w kosteczkę 
(mango, ananas, truskawki, melon)

- płatki migdałowe

- śmietanka Alpro Soya do ubijania

- deser Alpro Soya o smaku czekoladowym

- mięta do dekoracji, cała truskawka


W miseczce wymieszałam mleko sojowe, Ouzo i sok z brzoskwiń i namoczyłam w tym biszkopty. Przełożyłam warstwę do miseczki.

Na to poszła porcja ubitej śmietanki. Iza i Asia pokroiły w małą kostkę owoce i przełożyły na bitą śmietanę. Układały warstwami do siebie równolegle, aby w deserze ładnie kontrastowały ze sobą kolory.

Na to migdały, kolejna warstwa śmietanki i na wierzch mix owoców. Udekorowaliśmy miętą, kleksem deseru czekoladowego, a na to carving z truskawki.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Czekoladowe Tartaletki z limonkowo-papajowym wnętrzem ;)

Uwielbiam stworzyć coś fajnego z resztek ! I zwłaszcza jeśli to jest coś słodkiego ;)
Daje mi to o wiele więcej frajdy, niż przygotowanie całej tarty od podstaw czy jakiegoś wypasionego trójwarstwowego ciastowego kolosa. 

Nie wiem jak ja to robię, ale zawszę gdy zagniatam ciasto na tartę zostaję mi większa bądź mniejsza część, którą mrożę w nieskończoność. Wczoraj przypomniało mi się o niedawnej resztce, a mianowicie po tarcie Missisipi (link macie tutaj - TARTA MISSISIPI ;))



Wymyśliłam więc czekoladowe tartaletki (nie wyciągnęłabym ciasta na całą tartę). Dzięki temu zrobiłam 7 porządnych sztuk. Takie miłe urozmaicenie ;). A nadzienie zrobiłam takie jakie mi przyszło do głowy. Padło na limonkę. Idealnie wyszła konsystencja wnętrza. Bardzo lekka, trochę a'la sernik ( nie mogę tu napisać tej nazwy łakoci, które mają w nazwie słowo 'ptasie' :D). 

Podsuwam pomysł, bo kombinacji może być wiele. Przepyszne by były malinowe ... :)



CZEKOLADOWE TARTALETKI
LIMONKOWO - PAPAJOWYM 
WNĘTRZEM

-ciasto-
( to przepis na ciasto na całą tartę, podaję np.: jakbyście chcieli wykonać sporą ilość, na mniej wystarczy wziąć 1/2 każdego składnika)

- 45 dag mąki
- 25 dag masła
- 13 dag cukru pudru
- 1 jajko
- 3 łyżki kakao
- 3 łyżki wody
- czubek łyżeczki proszku do pieczenia

-wnętrze-
 
 - 200 gram serka naturalnego typu Philadelphia
- 300 gram jogurtu o wybranym smaku
- sok z limonki (nawiązując do mojego jogurtu czyli limonka/papaja)
- 2 łyżki wody
- 2,5 łyżeczki żelatyny
 
 

CIASTO: mąkę przesiewamy do miski, mieszamy z proszkiem i cukrem oraz kakao (wpierw wszystkie suche). Następnie dodajemy masło pokrojone w drobne kawałki. Rozcieramy całość rękoma, aby powstało nam coś, w stylu 'zacierek'. Rozcieramy masło z mąką i resztą składników z użyciem jak najmniejszej ilości siły. Ważne, aby nie rozgrzać masła. Teraz wbijamy jajko i dodajemy wodę, a całość energicznie zagniatamy. Całość schładzamy około 30 min.  Następnie rozwałkowujemy na stolnicy oprószonej mąką i wykładamy foremki. Nakłuwamy widelcem, przykrywamy folią i obciążamy fasolą. Pieczemy wpierw 10 min w 180 stopniach, aż boki się zetną, następnie wyjmujemy całe obciążenie i pieczemy dalej, aż całość się upiecze. Dalej w 180 stopniach. U mnie zajęło to około 15-20 min. Wyciągamy upieczony spód. Studzimy.
 
 
MASA: Mikserem na niskich obrotach miksujemy jogurt z serkiem. Sok mieszamy w szklance z wodą i całość podgrzewamy, ale nie zagotowujemy. Wsypujemy żelatynę i mieszamy do rozpuszczenia. Następnie dalej miksując masę jak najdelikatniej wlewamy powolutku przestudzoną żelatynę i chwilę jeszcze całość mieszamy. Przekładamy do pustych tartaletek i chowamy do lodówki na około 2-3 h. Postanie nam coś w stylu bardzo dobrego, słodkiego serniczka :)

niedziela, 12 lutego 2012

Idealne makaroniki - W końcu mam tę cukrową otoczkę!

Wiem, że może to zabrzmi dziwnie, ale miałam dobre przeczucia, co do tej próby makaronikowej. Jeszcze bardziej nawiedziły mnie te dobre przeczucia, kiedy wyszła metoda piórka, a robot ubijał coraz piękniejszą, sztywniejszą i bardziej lśniącą bezę włoską.


Przepis zaczerpnęłam od Pani Sikoń. Tak, wiem, że post niżej zjechałam jej tort, ale fakt jest faktem, że tort okazał się klapą, a z małą poprawką, makaroniki wyszły idealne. Zmieniłam tylko czas i temperaturę pieczenia. Składniki i metoda zrobienia masy na makaroniki idealna. Jednak Sikoń to Sikoń ;) I w końcu mam tą cukrową otoczkę. Świętuję!!



KLASYCZNE BIAŁE MAKARONIKI
Z CZEKOLADOWYM KREMEM

- makaroniki -
- 100 gram cukru pudru
- 2 X 56 gram białka
- 150 gram drobno zmielonych migdałów
- 150 gram cukru + 40 ml wody

- krem -
- 125 gram masła
- 40 gram cukru pudru
- 250 gram czekolady mlecznej
- 40 ml wiśniówki





1) Cukier puder mieszam z mączką. Dodaję 1 porcję białek (56 gram, drugie 56 zostawiam do bezy włoskiej). Całość mieszam i odstawiam.
2) Drugą porcję przygotowuję do ubijania. Najlepiej w robocie wstawić na niskie obroty, a w międzyczasie wykonać syrop.

3) Cukier z wodą zagotowuję, aby z gęstniał i osiągnął temperaturę 116 stopni. Najlepiej sprawdzić to metodą piórka. Samemu robimy takie urządzenie jak prezentuję poniżej. Ja zrobiłam z rozprostowanego spinacza. Dokładnie chwilę po zagotowaniu, gdy syrop już gęstnieje, wkładamy nasz pro sprzęt i jeśli po dmuchnięciu lecą bąbelki, to już TEN moment, aby



4) Dolewać powolutku syrop do ubijanej bezy. Po wlaniu całości zwiększamy obroty na maksa i ubijamy tak długo, aż nam beza wystygnie i będzie sztywna i lśniąca.

5) Teraz dodajemy bezę do masy migdałowej i całość delikatnie mieszamy.

6) Na blachę pokrytą papierem do pieczenia wyciskamy niewielkie kółeczka (masa i tak się rozejdzie).

7) Mocno blachą uderzamy parę razy o blat, aby makaroniki były gładkie po upieczeniu. PRAWDA! zaryzykowałam z jednymi i wyszły mutanty ;P

8) Na godzinę odstawiamy nasze makaroniki i sprzątamy ;)

9) Po godzinie wkładamy makaroniki do pieca nagrzanego do 145 stopni na 25 min.

10) Makaroniki będą perfekcyjne, gdy ukaże się nam otoczka z wykrystalizowanego cukru, w środku będą miękkie, a na zewnątrz chrupkie.

11) Makaroniki przekładamy masą: W mikserze ucieram masło z cukrem i dodaję czekoladę rozpuszczoną w kąpieli wodnej oraz alkohol ;)

***
Przepis bierze udział w akcji ;)

Walentynki 2012. Czym TO się je?

piątek, 10 lutego 2012

Co zrobić, gdy tort nam nie wyszedł, czyli orzechowe cuda Sikoń w mojej wersji

Dobry Wieczór!
Po 12-godzinnej zmianie w domowej kuchni mam ochotę zabijać. Mój urodzinowy tort dla mamy okazał się porażką 2012 roku. Miał być taki perfekcyjny, łatwy. Jednym słowem idealny, bo autorstwa mojej mistrzyni P. Bożeny Sikoń.



Nic nie ujmując gwieździe słodkości na kuchni.tv, ale tort galicyjski to jednym słowem porażka. Oczywiście można mi zarzucić brak profesjonalizmu, ale uważam, że nie jest ze mną, aż tak źle. 

Oto krótka historia, co się nie udało i parę złotych myśli na przyszłość, aby to z waszej strony, nie wyszedł żaden błąd.

Tu macie link do oryginalnego przepisu: TORT GALICYJSKI

1) Po pierwsze : BISZKOPT !! nie wiem, czy tam zza kamery rzucane były jakieś czary, ale żadnym cudem nie wyrośnie taki gigant jak podziwiamy na wideo. Za wysoka temperatura - biszkopt nie jest wstanie wyrosnąć, po drugie ciasto nie jest w żaden sposób napowietrzone - tak więc.. jakim cudem rośnie?

Efekt:  Biszkopt o grubości jednej warstwy. Dzielenie go jest absurdalne.. Odstawiłam to i upiekłam nowy biszkopt.

Biszkopt na tort orzechowy (SPRAWDZONY PRZEZE MNIE)

- 5 jajek
- 150 gram cukru pudru
- 250 gram orzechów włoskich zmielonych na mączkę
- 2 łyżki bułki tartej
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżka soku z cytryny + skórka


Żółtka ucieram z cukrem, dodaję sok z cytryny i dokładnie mieszam. Białka ubijam na sztywno. Na masę żółtkową wykładam białka, na to, mączkę, potem bułkę, proszek i skórkę, warstwy dokładnie mieszam. Do nasmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką formę, przekładam masę i piekę 40 min wpierw w 150 stopniach do zrumienieni (ok. 30 min) następnie resztę w 175 stopniach.

2) Piękny biszkopt już mam, jadę z tematem dalej... Robię krem kawowo-orzechowy zaprawiany gorącym syropem. Metoda profesjonalna jednak krem ma konsystencje zupki Gerber. Gdzie kremowa, tortowa, maślana konsystencja? Nie wiem. 
Mój piękny biszkopt się rozjechał, rozmoczył i okazał się porażką.

Całość uratowała mama. Kiedy ze łzami wpadłam z prośbą o ratunek, od razu się zerwała i jako tako ogarnęłyśmy sytuację.



Mój biszkopt (ten właściwy), rozjechał się razem z kremem, więc.. zmroziłyśmy krem w zamrażalce, dodanie orzechów jeszcze bardziej go ścięło, więc wykorzystałyśmy biszkopt Pani Sikoń (tak,tak ten karzełek, pierworodny). 

Przesmarowałyśmy go zmrożoną masą i okazało się zjadliwe. Uratowałyśmy to 'cooś' z nieudanego przepisu. 

A teraz złote rady ode mnie na przyszłość. Piszę je bardziej chyba dla siebie, ale może i wam się przydadzą.
1) jeśli robisz tort- CIERPLIWOŚCI
2) jeśli robisz tort - NIE NASTAWIAJ SIĘ NEGATYWNIE
3) SPOKÓJ, SPOKÓJ, SPOKÓJ
4) NIE ZAPOMNIJ ODDYCHAĆ
5) Jeszcze raz - cierpliwości