niedziela, 20 lutego 2011

Obserwatorium Gastronomiczne: Green Cafe i ich upiorny Coffee - Drink

Nie wiem jak wam, ale mi się nigdy nie zdarzyło, by zamówione przeze mnie danie, deser, czy cokolwiek innego, było aż tak wstrząsająco niesmaczne! Jadałam lepsze lub gorsze posiłki, ale nigdy nie powiedziałam kategorycznego „nie”. Zawsze brnęłam w to „coś”. Skubałam, mieliłam, aby zjeść do końca. Nie wiem z czego to wynika, ale chyba z takiego poczucia winy, że kelner zauważy, że mi nie smakowało, albo po prostu szkoda mi wyłożonych pieniędzy.





Kawiarnia Green Cafe do której wpadłam na chwilę wytchnienia, skusiła mnie mangochilli - kawowym drinkiem. To nic innego jak kawa z dodatkiem smakowych syropów. Jednak nazwa coffee – drink brzmi fajniej ;) i właśnie tak wpadłam w ich szatańskie sidła…
Ja niestety bez ciasteczka kawy nie wypiję, więc do tego kawałek ciasta marchewkowego i 24 zł z portfela mniej.





Design kawiarni kiepski, ale nie dla wystroju tam przyszłam. Mdłe kolory, jakby lekko sprane, niczym nie przypominały pasteli, które podejrzewam chcieli osiągnąć, fotele od czapy jak za Ludwika XVI, drewniane podesty z bojami jak na statku i do tego nie wykończony sufit, obklejony folią aluminiową jak w podziemiach hotelu, w którym odbywałam praktyki.






Mniejsza o większość. Pani powiedziała, że będzie wywoływać, więc poszłam się wygodnie rozsiąść. Czekam 3, 5, 7 minut, nikt nie woła.. W końcu zdenerwowana idę złożyć zażalenie, a tu moja kawka i ciasto sobie stoi (!) a za barem nikogo.. W knajpie było cicho, mało ludzi, nikt nie słyszał wzywania, a wiem, że baristka potrafi krzyknąć, bo byłam w szoku jak się darła, gdy stałam w kolejce. W efekcie moja kawka już sobie ładnie przestygła..





I tu teraz nawiążę do początku wpisu. Właśnie tą kawę miałam na myśli pisząc „kategoryczne nie”. Naprawdę niedobra i nie dlatego, że chłodniejsza, ale dlatego, iż mango chyba się ulotniło przez okres „przestoju”, a chilli z pięćdziesięciokrotnie zwiększyło swoją moc, bo tak niemiłosiernie paliło podniebienie, że nie dało się tego wypić i po prostu zostawiłam. A ciasto zdradliwe. Na początku smaczne, jednak im dalej w to brniesz, to wiesz, że to nie ma sensu. Po prostu, najzwyczajniej niesmaczne. Ni to słodkie, ni to gorzkie, nijakie.





Nie wiem, nie piłam, ale czarna kawa podobno zdatna, chociaż w wersji „duża” wciąż jest w porównaniu z innymi tą średnią. Ogółem nie wiem jak wypadają te cappuccino, latte i inne, nie chciałam próbować, bo byłam wściekła, że wydałam kasę w zamian za figę z makiem. Chciałabym tylko dodać, że na nieposprzątanej sali, zalegało mnóstwo niedopitych i pozostawianych sporawych kawałków ciast, czyli chyba ogólnie rzecz biorąc jest coś nie tak. Stwierdzam, że wizyta na poziomie dostatecznym (pomijając mój niewypał), a kawiarnia na dość słabym poziomie.

3 komentarze:

  1. O widzę, ze ostatnio same rozczarowania Cie spotykają. Ja kawę rzadko pijam na mieście ale jeśli już to w Zakątku na Chmielnej. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótko mówiąc 24 zł w błoto:) no i mam nadzieję, że Ci nie zaszkodziło...

    OdpowiedzUsuń
  3. No ostatnio mi nie idzie, choc zupa Pho była hitem :) Mam nadzieje ze wypad w niedziele do M. Gessler mi to zrekompensuje ;)

    OdpowiedzUsuń

Przepraszam za włączenie weryfikacji obrazkowej, ale niestety z dnia na dzień dostaję więcej spamu.. Nie zniechęcajcie się i piszcie czy smakowało :)!