Podejrzewam, iż wszyscy interesujący się gastronomią w stopniu bardziej zaawansowanym znają Panią Gessler.
Restauratorzy cenią się z jej opinią, a goście tłumnie odwiedzają jej warszawskie restauracje.
O Gesslerowej mówi się jako pionierce polskiej kuchni fusion, a jej restauracje zachwycają wystrojem. To w niej lubię! W swoich restauracjach serwuje dania naprawdę z górnej półki o nieoczekiwanych i niespotykanych smakach. Jej lokale poleca przewodnik Michelina. Do tego, gdyby było mało jako jedyna z niewielu polskich restauratorów ma szansę na gwiazdkę.
Wczoraj odwiedziłam AleGlorię. Poszłyśmy tam ze względu na chyba najbardziej oryginalne menu ze wszystkich i do tego najpiękniejsze wnętrza. Restauracja jest jednym słowem zachwycająca. Gessler ma swój charakterystyczny styl, lekko można byłoby powiedzieć zahaczający o tandetę, ale w całokształcie jest to wprost idealne i urzekające. O kiczu nie można tu mówić, choć większości pewnie się tak to kojarzy.
AleGloria dysponuje kilkoma salami: kryształową, truskawkową, leśną, kominkową i Malczewskiego. Wszyscy klienci jednak są sadzani w głównej, charakterystycznej – truskawkowej i moim zdaniem do tego najładniejszej. Na temat Sali napiszę tak: całego projektu pozazdrościć, bo sama bym chciała mieć tak ślicznie urządzoną restaurację; natomiast jedyne do czego mogę się przyczepić to niezbyt szczęśliwe ustawienie stolików. Odczuwa się wrażenie jakby było się w stołówce czy jadalni. Możliwe też, że to wszystko spowodowane jest bardzo dużą salą, ale nie bolało mnie to jakoś wyjątkowo.
Jest to pierwsza z restauracji, w której miałam problem z wyborem dania. Wszystkie warte zamówienia. W efekcie zjadłam sałatkę, danie główne i deser, choć przeważnie wybierałam tylko danie główne i podwieczorek.
Absolutnym hitem i rewelacją okazała się pierś kaczki na różowo z kluskami śląskimi i surówką z truskawek. Danie bardzo w moim guście, bo na słodko i powiem szczerze, że z powodu właśnie tej potrawy wróciłbym tam drugi raz. Ciekawy pomysł na podanie surówki do obiadu jako zwykłych owoców. Niby takie proste, a jednak. Sałatka truskawkowe pole z rostbefem, owocami granatu i dressingiem owocowym fantastycznie podana w liściu sałaty. Zamówiłyśmy również rubinowy barszcz, który miał mieć wkładkę „malinową”, jednak tu rozczarowanie. Barszcz bardzo dobry, tylko gdzie te maliny? Ten sam problem był w ziemniakach truflowych, w których też ten aromat gdzieś wywiało, ale kijowskie kotlety same w sobie bardzo dobre.
Przed wyjściem do AleGlorii czytałam recenzje internautów na temat tej restauracji, które były w większości negatywne, co do wielkości porcji. Tak, więc obalam mit. Dania nie są małe, ale w sam raz. Rzekłabym nawet, że takie same jak w większości innych lepszych restauracji, więc nie wiem o co ten cały dym.
I na sam koniec wisienka na torcie, czyli desery. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, aby kelner „przyjechał” do nas z deserami i je nam zaprezentował! Istne wariactwo postawić przede mną wózek łakoci! Szaleństwo kolorów i smaków. Po dość trudnym wyborze, zamówiłyśmy tort Pawłowej i czekoladowo - truflowy. Naprawdę niebo w gębie, tego trzeba spróbować.
Całe wyjście oceniam jako idealne. Nie mam się do czego przyczepić, no poza barszczem i ziemniakami. Dania przepyszne, obsługa profesjonalna, wystrój urzekający. Obiecuję sobie, że tam wrócę, bo w karcie zostało wiele pozycji do spróbowania.
Nigdy nie byłam w Jej restauracji, ale bardzo chętnie się wybiorę kiedyś.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, Szana, fajnie tu u Ciebie :)
Konkretnie i smacznie czyli tak jak lubię.
Pozdrawiam!
Brzmi naprawdę zachęcająco (i wygląda:))
OdpowiedzUsuńA ja byłam tam na swoich 30. urodziniach. I jak wystrój mnie zachwycał i stwierdzam, że p.Gessler umie stworzyć restaurację z klimatem co AleGloria jak i Polka, Słodkie Słony (ona chyba też jest jej właścicielką) są doskonałym przykładem na to i pokazują jak można fajnie łaczyć folkor z elegancją a także kiczem z elegancją..to jednak dania..hm...nie pamiętam co jadłam na przystawkę ale nie zachwyciło mnie - dlatego pewnie nie pamiętam. Przypomina mi się jedynie duża sałata, mało sosu i truskawki..bleuh. Nie to że nie lubię połaczenie owoców w sałacie..lub do samego mięsa. Sama lubię takie połączenia i robię je cześto..ale czułam, że jadłam zieleninę..bez smaku i z małą ilością sosu. Natomiast pierogi - i owszem bardzo smaczne ale nie jakieś przełomowe prócz jednego: kaszanka i cynamon. To połączenie mnie zaskoczyło i to mile, sama chce spróbować tego..chapeaux bas:)
OdpowiedzUsuńCo do deseru. Owszem, zgadzam się: Tort Pawłowej jest przespaniały i czapki z głów! Tak mi się zdaję, że to jest jej strzał w dziesiątkę! Ja go osobiście nie wybrałam podczas kolacji ale kupiłam, w cukierni obok, która wystrojem i klimatem po prostu mnie rozczula i zachwyca:) Chce dotknąc tam każdej rzeczy i podziwiać przez godziny:)
Niestety na samą kolację - nie wybrałam tortu ale coś innego - nie pamiętam dokładnie nazwy, ale był to mus..wręcz wzięty z lodówki..zamarznięty...no ale cóż.
Ogółem - moim zdaniem warto się przejść bo naprawdę klimat jest niepowtarzalny..ale z mojej strony..zdecydowanie wolę Delicje Polskie lub Różaną..które powalają jakością dań. W Delicjach Polski jest genialny placek ziemniaczany z marynowanym łososiem - niebo w gębie! :)
Ja nigdy nie byłam w żadnej restauracji Marty, ale czas się chyba wybrać, chociaż nie jestem jej fanką. Wystrój przypomina mi nieco restauracjie z sieci "Miód malimna", "Wesele" w Krakowie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO, zazdroszczę Ci tej wyprawy! Chętnie wybrałabym się do restauracji Magdy Gessler. Chociaż powiem szczerze, że spodziewałam się bardziej pozytywnej opinii na temat potraw:)
OdpowiedzUsuńAleGloria _ wystrój super , ale jedzenie nie smaczne i podawane zimne . Przykro stwierdzić iż płaci się bardzo dużo i wychodzi się zniesmaczonym i nie najedzonym. Masakra .
OdpowiedzUsuńPodziwiam p. Gessler, dla mnie mistrzyni świata w tym co robi :) zazdroszczę biesiady na jej włościach!
OdpowiedzUsuń