Zapewne niewielu z Was słyszało wcześniej o Pemmikanie. To oczywiste, gdyż przepis na owe mazidło nie jest za bardzo popularny na świecie .
Pemmican w oryginalnym założeniu to po prostu mieszanina tłuszczu i mięsa zwierzęcego. Wymyślony został przez Indian z Północnej Ameryki. Miał on za zadanie nie tylko wyzbycia się uczucia głodu, w czasach, kiedy o pożywienie nie było łatwo, ale również dostarczenia wszystkich niezbędnych składników odżywczych takich jak białko, tłuszcze i węglowodany.
Tłuszcz oraz białko były pozyskiwane ze zwierzyny łownej takiej jak bizony czy łosie. Następnie mięso były suszone na słońcu. Później na kamieniach i kamieniem, było rozkruszane na drobne kawałki. Węglowodany oraz niezbędne składniki mineralne i witaminy były uzupełnione dzięki dostępnym owocom leśnym i miodowi.
Tak przygotowany Pemmikan był i jest źródłem energii na cały dzień oraz idealnym elementem zbilansowanej diety. Indianie, nieświadomi przecież złotych zasad dzisiejszej dietetyki, stworzyli idealną przekąskę, która oprócz uczucia sytości, zapewniała im siłę i idealny balans tłuszczu i protein na cały dzień.
Oprócz doskonałych właściwości odżywczych, Pemmikan ma jeszcze jedną zaletę. Jego przechowywanie wcale nie wymaga lodówki. W czasach, kiedy Amerykę zamieszkiwali Indianie, nie znano przecież lodówek, a koczowniczy tryb życia nie ułatwiał sprawy. Takie przyrządzanie całości, czyli wędzenie mięsa i suszenie owoców, pozwalało Indianom przechowywać masę w cieple nawet do 10 dni. Dziś już wiadomo, że lodówka wydłuża ten okres nawet do 2 lat.
Każdy przepis ewoluuje, zwłaszcza taki, którego początki sięgają XVIII wieku. Potrzeby na tłuszcze, białka czy witaminy nie uległy drastycznym zmianom, natomiast 200 lat temu nikt nie słyszał jeszcze o weganizmie.
W dzisiejszych czasach unikamy jedzenia mięsa i jego pochodnych z różnych powodów. Każdy z Nas jest przecież różny, jednak najważniejsze jest to, aby niezależnie od nawyków żywieniowych, każdy mógł zjeść smaczny i pełnowartościowy posiłek.
Podjęłam się więc wysiłku zrobienia wegańskiego odpowiednika Pemmikana.
Smakowita Pajda umożliwiła mi zastąpić główny składnik jakim jest tłuszcz zwierzęcy. Smakowita to absolutnie w 100% smalczyk roślinny. W swoim składzie ma tylko oleje i tłuszcze pochodzenia roślinnego. Oprócz oczywistego tłuszczu, dostarcza nam również białka, błonnika i węglowodanów.
Z zastąpieniem zwierzyny łownej w obecnych czasach nie ma problemu, gdyż na rynku dostępne są wędliny sojowe, które w swoim składzie posiadają wyłącznie białka soi i pszenne. Dostarczają one również wszystkich niezbędnych składników odżywczych, które uzyskalibyśmy ze zwierzyny z polowania.
Suszone, leśne owoce są źródłem witamin i minerałów. W mojej wersji wykorzystałam żurawinę, ze względu na jej właściwości zdrowotne i zasoby witamin. Żurawina obniża zawartość złego cholesterolu oraz dobroczynnie działa na układ moczowy. Jest również wypełniona po brzegi witaminą C.
Pemmican
wersja wegańska
- 1 op. smalczyku wegańskiego
- 200 g wędliny sojowej
- 120 gram suszonej żurawiny (około 2 garści posiekanej)
- 5 łyżeczek syropu klonowego
Na małym ogniu i suchej patelni układam plastry wędliny sojowej. Wybrałam tą, o smaku wędzonego salami. Suszę z każdej strony, aż lekko zacznie odstawać i się zawijać. Odkładam do wystudzenia. Następnie całość kroję na drobne kawałki.
Kolejno przygotowuję żurawinę. Siekam ją również na nie niewielkie części.
Jeśli chciałbyś spróbować słodszej wersji, wypróbuj Pemmikana z kandyzowaną, a nie suszoną żurawiną.
Następnie rozpuszczam na małym ogniu smalczyk. Ważne, aby regulować i uważać na ogień, gdyż łatwo całość przypalić.
Dodaję syrop klonowy i mieszam, do rozpuszczenia. Następnie pokrojoną wędlinę sojową i posiekana żurawinę.
Jeśli próbujesz wersję z kandyzowaną żurawiną, proponuję zmniejszyć ilość syropu do 3-4 łyżeczek, aby całość nie była już za słodka.
Po wymieszaniu zdejmuję całość z ognia i odstawiam do wystudzenia i ścięcia się tłuszczy.