wtorek, 18 stycznia 2011

Obserwatorium Gastronomiczne: - czyli, ja na tropie "the best of the best" restauracji w Warszawie no.2

(wizyta 23.XI.2010)




            Restauracje, a raczej bistro „Babooshka” wybrała moja siostra. Jadłyśmy tam w listopadzie i pamiętam, że nasza wizyta wypadła w środku tygodnia (nie tradycyjnie w niedziele), natomiast knajpka pomimo, iż to wcale nie był weekend pękała w szwach.


           

            Lokal jest sympatycznie urządzony. Dość w rustykalnym jak dla mnie stylu. Jednak taka koncepcja sali jest nade wszystko wskazana, kiedy serwujemy kuchnie skrajnie tradycyjną i do tego rosyjską. Drewniane stoliki, krzesła, panele. Mnóstwo chust na ścianach i obrusy dziergane jak przez nasze babcie, odpowiednio oddawały klimat Rosji.




            Jedynym minusem jaki mogę nadmienić pozostając jeszcze przy atmosferze to brak muzyki. Co prawda w lokalu jest gwarno. Jest dość huczno, ale ten hałas tak mocno nie krępuje, stwierdziłabym nawet, że dodaje jakiegoś rodzaju uroku.. Mała sala kumuluje wszelakie rozmowy biesiadników i przydałaby się w tle jakaś rosyjska nuta. Wspominam o tym, bo gdy udałam się do toalety, to natomiast tam podkład muzyczny nadawał tak okrutnie, że nie mogłam się skupić na czynności fizjologicznej, bo całą mą uwagę  przykuwał wokal młodego mężczyzny.




            Skupmy się jednak na wisience na torcie, czyli jedzeniu. Na pierwszy ogień poszedł barszcz ukraiński, który jak stwierdziła moja mama (nie wiem, nie jadłam go), bardzo dobry. Nic więcej nie dodała, poza tym, iż powinien zawierać fasolę. Też tak uważam, ale stwierdzając po jej minie to zupa smaczna, mimo braków, warta spróbowania.
            Ja z siostrą zamówiłyśmy bliny. Z łososiem i śmietaną i z kawiorem. Mama wybrała na drugie danie pierożki z rybą, które okazały się wyśmienite. Co jedynie mnie w nich cieszyło na sam widok, to gabaryty. Malusieńkie, na jeden gryz. Ogółem nie uważam tego za jakiś ich defekt, tylko zastanawiam się komu chciało się lepić takie miniaturki J.
            Nasze bliny nienaganne tylko trochę jakbym to ujęła, przestygnięte. Myśłałam, że zamówienie dostaniemy szybciej. Bo choć sala była pełna to większość ludzi była już po posiłku. Czas oczekiwania na dwie porcje blinów (bo wątpię by lepili pierogi jak przyjdzie zamówienie) ciut za długi. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że na kuchni mieli tabakę, choć nie było ku temu żadnych powodów. Przez łącznik, przed którym siedziałam vis-a-vis mogłam podejrzeć nerwową atmosferę, która kwitła z minuty na minutę na zapleczu.




            A teraz czas na gwiazdy wieczoru. Wino „Kagor” i „pascha”. Nie próbowałam dawno tak dobrego czerwonego wina. Nawet w Grecji.
            Kagor to trunek powiedziałabym o dość słodkiej nucie, może dlatego aż tak bardzo przypadł mi do gustu. Jest on o przeszywającej rubinowej barwie, a dzięki czarnym porzeczkom, cytrynom, dodatku wiśni i czereśni nadaje owocowej nuty. Migdały i kakao to kuriozalne połączenie w winie, które daje zniewalający, wyczuwalny posmak.
            Pascha, którą zamówiłam na deser spokojnie nazwę rajskim deserem. Mało jadłam deserów, aż tak udanych. Masa serowa po prostu rozpływała się w ustach. Ciasto jest miło słodkawe, jednak nie za mdłe. Jeżeli wracam myślami do deseru, który jadłam w listopadzie, albo wpadam na pomysł zahaczenia o Babooshkę  tylko po to, aby, go wziąć na wynos i delektować się nim sam na sam, to musi w nim być coś widowiskowego.




            Reasumując. Bardzo urzekający lokal, w którym można się rozluźnić, wypić dobry alkohol i przyzwoicie zjeść. To wymarzone miejsce na spotkanie towarzyskie, w którym odzyskasz dobry humor, a wszelkie niedogodności jak np.: bujający się stół, przestaną dla ciebie mieć znaczenie. Babooshka jest pełna pozytywnej energii, do której odwiedzenia, zachęcam każdego.


1 komentarz:

  1. Bliny i rosół z pielmienami jak najbardziej mają dobre. Ale tym winem to mnie zaintrygowałaś, muszę się wybrać i spróbować :)

    Swoją drogą jestem ciekawa, co napiszesz o El Greco.

    OdpowiedzUsuń

Przepraszam za włączenie weryfikacji obrazkowej, ale niestety z dnia na dzień dostaję więcej spamu.. Nie zniechęcajcie się i piszcie czy smakowało :)!