Jak niektórzy z Facebooka już
dobrze wiedzą, ostatni weekend spędziłam za granicą. Byłam w Norymberdze i
Pradze na świątecznych Jarmarkach.
Wybrałam się tam głównie z powodu wycieczki egzaminacyjnej, gdyż obecnie jestem
na kursie pilota, ale przy okazji mogłam wypić duże ilości grzanego wina i na
własne oczy sprawdzić, co oferują jarmarki, o których mowa w całej Europie.
Norymberga. Trochę miasto niespodzianka na naszej trasie, ale w
ostateczności doszło do skutku.
Norymberski jarmark nazywany Christkindlesmarkt (Jarmark Dzieciątka Jezus)
to najstarszy jarmark Europy i najbardziej popularny. Świąteczne targowisko przyciąga
w grudniu około 2 milinów turystów z całego świata. W 180 drewnianych chatkach,
które rozciągają się na całej długości placu pod Kościołem Najświętszej Maryi
Panny nie znajdziemy żadnych bibelotów,
ale rękodzieła z wyższej półki.
Tradycyjne pierniczki, ozdoby
choinkowe od jadalnych do papierowych, ręcznie kształtowane marcepany, bombki w
kształtach, o których nawet Ci do głowy by nie przyszło, mnóstwo grzanego wina
oraz norymberskie kiełbaski to początek podróży po niemieckim jarmarku.
Chciałabym się jednak skupić na
norymberskim przysmaku, którego trzeba spróbować podczas wizyty na grudniowym
jarmarku.
Kiełbaski. I nie tam jakieś ‘wurst’,
tylko Nürnberger Rostbratwürste,
krócej określane w menu jako ‘drei in Weckla’.
Tak, drei, czyli 3 kiełbaski w
bułce. Z ketchupem bądź musztardą. Wydaje się banalne i wcale nie takie bezprecedensowe.
Diabeł natomiast tkwi w szczegółach.
Norymberskie kiełbaski są bardzo
intensywne w smaku, z grubo mielonego, chudego mięsa wieprzowego. Przyprawiane
przeróżnie, jednak bazowym ziołem jest majeranek. W zależności, gdzie trafimy
możemy spotkać taki mix przypraw jak: imbir, kardamon, sól i pieprz w urozmaiconych
ilościach czy nawet proszek cytrynowy.
Dlaczego tak się rozwodzę nad
bułką z 3 kiełbaskami? Bo ten tradycyjny posiłek z Norymbergi był już jadany w
1313 roku. Kiełbaski musiały być długie i cienkie, bo były podawane przez dziurkę od klucza spóźnialskim, którzy nie zdążyli
wejść przez bramę przed zmrokiem, aby nie umarli z głodu.
Tradycyjny wygląd bułki: 3 cienkie
kiełbaski długości 7-9 cm o wadze nie większej niż 25 gram.
Jeśli już skusiliśmy się na
norymberski przysmak, zwłaszcza podczas mroźnego popołudnia, nie odejdziemy od
budki bez kufla grzanego wina.
Nie wiem czy Niemcy bardziej
postawili na ekologię czy na marketing ( a może na obydwa aspekty? ), ale
wybijmy sobie z głowy plastikowe kubeczki. Po jarmarku zasuwamy wśród wiszących
bombek i pierniczków z normalnym kubkiem w ręku.
Ma to swoje plusy. Wino, aż tak
szybko nie traci swojej temperatury, a po wypiciu, piękny bawarski kubek możesz
zabrać ze sobą do domu. No chyba, że trafi Ci się tak jak nam, kiepskiej
jakości porcelana z poprzedniej edycji. No cóż.. -_-. Wino 2,50 euro + 2,50
kubek (opłata zwrotna, jeśli ktoś nie zabiera kubka) oraz 2,30 Weckla. Najeść
się raczej nie najemy, ale tradycji spróbujemy, a to chyba najważniejsze.
Jeszcze jedna uwaga nim przejdę
do Pragi. BARDZO drogo! Średniej wielkości bombka 14 euro, mniejsze w kształcie
ogórków ;-)
od 3,80-5,00. Pierniczki na choinki w kształtach przeróżnych od 1,5-5,00 euro.
Warto zaopatrzyć się w większą ilość gotówki, bo z gołymi rękoma, nie da się
opuścić straganów.
Oprócz pozytywów takich jak
spróbowanie regionalnych przysmaków oraz bezkarnego picia grzanego wina w nieumiarkowanej ilości (tylko
w celu ogrzania się rzecz jasna), doskwierał nam trzaskający mróz, dziki tłum i
zmęczenie po porannym zwiedzaniu.. Jednak nie będę się nad tym rozwodzić i przechodzę
do Pragi.
Praga.
Na pewno już mniej zatłoczony,
ale również godny uwagi jarmark w czeskiej Pradze możemy odwiedzić, aż do
stycznia 2013 roku.
Na rynku starego miasta,
rozciągają się drewniane domki, w których od regionalnych smakołyków możemy
nabyć świąteczne ozdoby oraz tradycyjne czeskie marionetki.
Ja nie mogłam się oprzeć
pieczonym kasztanom, ale oprócz smaków, które znamy, warto jest skupić się na
nowościach, czyli tradycyjnych czeskich Trdelnikach
– tradycyjne pieczone, okrągłe ciastka z dużą ilością cynamonu i cukru.
Niesamowicie słodkie, ale nieporównywalne w smaku do niczego. Zakocha się w
nich każdy, kto ich pierwszy raz spróbuje.
Oprócz smakołyków mamy też duży
wybór gorących napoi. Od wina, przez poncz po pitny miód.
Jarmark mniejszy, mniej
zatłoczony, odrobinę tańszy, ale absolutnie nie mówię, że gorszy od
norymberskiego! Zupełnie inny. Dobrze
mieć właśnie okazję porównania, bo wtedy możemy uświadomić sobie ogrom
niemieckiego, najstarszego i największego targu w Europie, a po całodniowym
pobycie przenieść się na mniejszy i bardziej ‘przytulny’ jarmark czeski.
Na sam koniec dodam, iż osobiście
zawsze gdzieś tam marzyłam, aby zobaczyć jakikolwiek jarmark w Europie i
przyrównać go do naszego warszawskiego. Marzenie spełnione!
Refleksja na sam koniec nasuwa mi
się więc tylko jedna:
Europejskie
jarmarki = Każdy inny, każdy równie piękny.
fajna relacja:) ja lubie atmosfere Berlina:) w zeszlym roku duzo grzanca tam wypilam:))
OdpowiedzUsuńNa straganie z ostatniego zdjęcia straciłabym fortunę;)
OdpowiedzUsuńChciałabym się tam z Tobą wybrać :)
OdpowiedzUsuńPS. Też mam licencję ;)
to co się nic nie przyznajesz! :)
UsuńCudne! Miałam być w Pradze w tym roku, ale nie wyszło! Może za rok się uda.
OdpowiedzUsuńA Ciebie zapraszam do ciasteczkowego kolażu u mnie :)