poniedziałek, 25 lipca 2011

Gdzie by tutaj sobie w Gdyni zjeść? WAKACYJNIE :)

Oj, odgrażałam się, odgrażałam. Że napiszę, że obsmaruję bądź pochwalę. No i w końcu usiadłam i napisałam. Recenzja wakacji patrząc na nie gastronomicznym okiem ;). Sorry, że tak długo musieliście czekać, ale cóż, dla mnie przepisy mają pierwszeństwo. ;)


Jak tradycja przykazuje trzeba raz w roku do Gdyni się wybrać. Ale nie tak przypadkowo nad morze i plackiem na plaży leżeć. Jeżdżę co roku właśnie tam, gdyż nie wyobrażam sobie wakacji bez Open’era.  



Chociaż zawsze wynajmuję mieszkanie z kuchnią, w której mogłabym z powodzeniem coś upichcić to w tym roku się zaparłam. Nie będę gotować i koniec. Jak wakacje to wakacje. Niech ktoś ugotuje coś dla mnie!


Mam awersję po wpadce dwa lata temu; jak nagotowałam makaronu z mięsem na tydzień to nie mogliśmy go zjeść. Tak więc tak. Więcej gotówki, lista lokali przygotowana i byłam gotowa, aby smakować, przeżuwać, próbować i zajadać się!

***

1. Po pierwsze. Co prawda byłam tylko tydzień, ale jeść trzeba. I moje spostrzeżenie. Nawet jak jest sezon i do tego festiwal i wszystko jest 3 razy droższe to i tak jest taniej niż w Warszawie. Smutne, ale cóż.. Prawdziwe!

2. Biedronka. Gdzie się zaopatrywać na śniadania jak nie w Biedronce? Odkryłam pyszny serek India firmy Arla, ale niestety tylko regionalny. U nas go nie ma. I strasznie żałuję! Bodajże z kurkumą i curry. Jak jest u was koniecznie to spróbujcie.!

3. Pączuś. Gdzie są najlepsze pączki na świecie? W GDYNI. Matko Boska, wierzcie bądź nie, ale takich pączków jak tam robią nie skosztujecie nigdzie. Gdybym mieszkała bliżej pojechałabym po nie w tłusty czwartek.




4. Ryba. Gdzie zjadłam najlepszą rybkę? W smażalni X na deptaku. Nie jakieś tam wielkie restauracje na bulwarze nadmorskim. Zwykła smażalnia, plastikowy talerzyk i niska cena za dobrą jakość. Oby tak dalej!



5. Naleśniki. Podczas festiwalu, Gdynia przeżywa oblężenie. W porze obiadowej wcisnąć się gdziekolwiek na obiad graniczy z cudem. Na szczęście jest cudna Nalesnikarnia. Gdzie zjesz tanio i dobrze. A stolik zawsze się znajdzie, bo dziewczyny uwijają się jak mrówki. Mówię o gdyńskiej Fanaberii. Raz poszłyśmy na naleśniki w stylu hiszpańskim i indyjskim, a innym razem na sałatki. Czerwone pesto z kurczakiem i wiejska. Pysznie i świeżo, a porcje tak duże, że aż ciężkie do zjedzenia. Czasami myślę sobie, ze chętnie bym się do niej przeszła tu i teraz ;). Polecam!




6. Nie mogłam wrócić z wakacji nad morzem, niezjadłszy wakacyjnego gofra XXL z bitą śmietaną. Nigdy nie przestanę szaleć na ich punkcie.


7. Zapach wędzonki… na samą myśl cieknie mi ślinka.


8. Oldschoolowa wyciskarnia soków. A to było za odkrycie! Mały lokalik, ukryty gdzieś wśród molochów. Starszy pan sam wyciska soki, w środku kilka stolików i lada pełna dzbanków. Żałuje, że nie spróbowałam soku z szpinaku, albo kopru włoskiego. Brakuje mi czegoś takiego w stolicy. Pan na Marszałkowskiej zrobiłby furorę. ;)



9. T. Deker. O wybitnie zdolnym cukierniku przeczytałam w Food&Friends. Cukiernie tylko w trójmieście. Podbijają Berlin i Sztokholm. Czarują wyglądem i rozpieszczają smakiem. Bez cukru, dużo zdrowego miodu. Nie dostaniecie tu tradycyjnej napoleonki. To nie typowa cukiernia z tradycyjnymi wypiekami. Tęsknię za smakiem ciastek, których nie uraczę u siebie.





10. Lizaki bez cukru. Grillowane pianki. Czyli raj dla cukrożercy. Czytaj - dla mnie. Jedyny sklep w trójmieście. Wyczuwam trendy z zachodu. Może Bruksela, albo Berlin Tamtejsze sklepy ze słodyczami powodowały u mnie ból głowy, który był spowodowany niemocą przy wyborze. To samo poczułam w Gdyni. Niesamowite urozmaicenie dla słodyczoholików, którym przejadły się czekoladki, ciasteczka i batoniki ze sklepowej półki.




11. Cafe cynamon. Pyszna kawa. Miłe urozmaicenie od warszawskich sieciówek. Wielki wybór kaw na słodko, które notabene ubóstwiam ;). Rafaello rządzi! Jedna uwaga. Pan kelner blondyn niech się trochę rozchmurzy. Open’er szybko mija i sobie zaraz odpoczniesz dziecinko, więc odrobinę uśmiechu i serdeczności byłoby wskazane!




12. Restauracja Barakuda. Mega szok, wk**w i rozczarowanie. W necie co ja się nie naczytałam jak tam smacznie, przyjemnie i pysznie. Okropnie drogo w rzeczywistości, niesmacznie, dania zimne, obrzydliwie doprawione. Myślałam już o zwrocie, ale człowiek głodny, zwłaszcza opene’rowicz, zje w desperacji wszystko.


THE END...

22 komentarze:

  1. Cóż to za karaluszek na ostatnim zdjęciu? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja też bardzo lubię i nominuje Twojego bloga:) http://mindyourfood.blogspot.com/ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta wyciskarnia soków mnie zauroczyła, muszę poszukać jak będę w Gdyni. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz mam bardzo pozytywne skojarzenia gastronomiczne z Gdynią:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem z Gdyni i bardzo się cieszę, że tak zachwalasz moje miasto! :) O tej wyciskarni soków ja sama nigdy nie słyszałam, z chęcią bym się wybrała, gdybyś tylko powiedziała dokładniej gdzie się ona znajduje :)) A co do Fanaberii to uwielbiam ich naleśniki, sporo już spróbowałam, dla mnie mistrzem jest naleśnik Zuzi - serek, nutella i lody... mmm niebo !
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja z Gdańska, miło się poczytało :) Powinnam coś takiego zrobić o Warszawie u siebie na blogu, bo właśnie wróciłam :)Pączusia ubóstwiam! najlepsze jeszcze ciepłe pączki, za to w dniu pączusia podobno ogromne kolejki ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam paczki z Paczusia! Kiedy studiowalam w Gdyni, wizyta tam przynajmniej raz w tygodniu byla obowiazkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pluskotko - karaluszek na ostatnim zdjęciu to moim zdaniem langustynka, którą zastałam jako dekoracja na swoim talerzu w opisywanej Barakudzie...

    Asix- bardzo dziękuję za nominację. Oczywiście w poprzednim poście zaznaczyłam, iż również od ciebie dostałam nominację.

    Anonimowy - wyciskarka soku jest niedaleko Dekara, na Batorego 4 to, sklepik jest obok biedronki :)

    Duś - czekam na relację z Warszawy :)

    Maggie - pączuś rulezz, tęsknie za nim :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli zadarza Ci się zjeść fast fooda to zapraszam na streetfoodpolska.blogspot.com - napisz :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Szana, dzięki za nominację, czuję już presję i w końcu muszę coś skrobnąć na blogu, tylko weny brak :D.
    Pomysł na wpis jest przedni ! W niedzielę wybieram się w 600kilometrową podróż na pomorze, będę blisko Trójmiasta i przez Ciebie MUSZĘ, po prostu MUSZĘ zaciągnąć swojego chłopa do Gdyni na te piankowe cudeńka! :D Jemu na pewno się to spodoba, bo po każdym zdanym egzaminie kupował sobie bananowe pianki z czekoladą w środku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wcinajto - są w centrum handlowym batroy! i udanej, a zarazem swietnie brzmiacej podrozy. baw sie dobrze i odpoczywaj

    OdpowiedzUsuń
  12. zainspirowałaś mnie, zajrzyj do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha i teraz się poznęcam :) Wracając ze szkoły do domu mam te wszystkie pyszności po drodze ;p Gdynia - moje miasto. ;D We wszystkich wyżej opisanych kulinarnych miejscach byłam i zawsze wracam. Jedyne co mogę polecić na przyszły rok to odwiedzenie Bistro na ulicy Starowiejskiej, i na Władysława 4 Pueblo - najlepsze meksykańskie jedzonko :)

    OdpowiedzUsuń
  14. zapisuje i zazdroszczę tych pyszności. Napewno zajrzę do nowych miejsc za rok! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Apetyczna podróż! Ach,czemuż tak daleko ta Gdynia???

    OdpowiedzUsuń
  16. matka-dzieciom26 lipca 2011 12:56

    pan wyciska soki niedaleko Batorego:-) Zaraz za parkingiem. Cukiernia Deker - dobra, niech będzie. Ale Justynka! Justynka!~Pueblo też polecam - ale i Green Way na Abrahama, i Bar POmorza w porcie (koło Daru Pomorza niedaleko taki kuterek - reastauracyjka - trochę kiwa czasem). Biedronkę też polecam:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Szana, to tak jak ja :D nie mogłam odmówić sobie na wakacjach ogromnego gofra, przeładowanego bitą śmietaną i owocami :)))) a d... rośnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. SZNUS MAM NIESPODZIANKUE :) http://waniliowysmoczek.blogspot.com/2011/07/pierwszy-zabek-wyroznienie-milutkie.html

    ZOSTALAS TRAFIONA ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fantastyczna relacja, moje wakacje dopiero przede mną, ale też umieszczę coś takiego na moim blogu :) Dużo ciekawostek u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Super...właśnie się tam wybieram...post jest trochę historyczny ale może jeszcze te miejsca istnieją :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wakacje wakacje i już po wakacjach szkoda co ;) Ja również byłem w Gdańsku w sierpniu. I muszę przyznać że nadmorskie jedzenie bardzo mi smakuje. Najbardziej podobało mi się w Smak Morza w Sopocie. Byliśmy na wycieczce i zaszliśmy zjeść bo wszyscy zgłodnieli. Rewelacyjne smaki. Bardzo mi smakowało. Jak będziesz jeszcze kiedyś w Sopocie to konieczne zajdź zjedz ;)

    OdpowiedzUsuń

Przepraszam za włączenie weryfikacji obrazkowej, ale niestety z dnia na dzień dostaję więcej spamu.. Nie zniechęcajcie się i piszcie czy smakowało :)!