Dobrze. Jednym faktem mogę się już dokładnie z wami podzielić. W dniach 13-15.01 brałam udział w warsztatach kulinarnych kuchni + z Adamem Chrząstowskimi. Tak dokładnie. Właśnie na mnie padło (z tego faktu oczywiście się bardzo cieszę) i bez namysłu zdecydowałam się, że wezmę w nich udział.
Uważam, że sam udział w nich jest już niesamowitym wyróżnieniem, jednakże do tego musieliśmy wyrazić zgodę na występ w programie, którego emisja będzie 28.01 i 04.02 o 15.00 na antenie kuchni plus. Będą to dwa odcinki 45 minutowe, które ukażą w skrócie nasze weekendowe zmagania w warszawskim centrum techniki kulinarnej, w którym odbywały się nasze warsztaty.
Nie będę wam dokładnie opisywać szczegółów, jednak ze smutkiem muszę stwierdzić, że koncepcja warsztatów była dla mnie ciekawa, choć mocno niedopracowana.
Kiedy dowiedziałam się, że wezmę udział w zajęciach prowadzonych przez samego Pana Chrząstowskiego byłam wniebowzięta. Tematem miała być kuchnia polska, odświeżona i unowocześniona. Dla mnie, osoby o wzmożonym zapotrzebowaniu na cukier i słodkości, niedoszłego cukiernika, praca z mięsem wydała mi się atrakcyjna oraz rozwijająca. Moją piętą Achillesa jest przecież już w sobie samej kuchnia polska, nie wspominając już tu o perliczkach, jeleniach, górkach cielęcych etc., etc.
To były tylko moje wyobrażenia. W sobotę Pan Adam podzielił nas na zespoły, przydzielił zadania, w telegraficznym skrócie powiedział, co mamy robić i zostawił nas samych sobie. Mi trafiła się tusza z królika do rozbioru. Na szczęście byłam w parze z profesjonalistą (z Piotrkiem), który (przykro mi to stwierdzić) pomagał mi bardziej i więcej przekazał wiedzy niż sam Szef. Tak więc w pocie czoła, ale poćwiartowałam królika, uwędziliśmy go i podaliśmy w asyście tatara z gruszki i cytryny z dresingiem miodowo-ziołowym.
Pierwsza konkurencja za nami, tak więc przyszedł czas na drugą i wtedy, również przyszedł czas na moje już całkowite rozczarowanie dotyczące warsztatów. Wylosowaliśmy karteczki. Ja dostałam perliczkę.
Nikomu nie przyszło do głowy, aby zapytać czy wiem, co zrobić z ptaszyskiem. Dostałam na zadanie 40 min i rób sobie, co chcesz. W efekcie moje danie i Izy (tym razem byłam w takiej parze) wyszło okropne, ptak się nie upiekł, a farsz nie zapiekł. W tej konkurencji każdemu coś nie wyszło, a nasza złość sięgnęła zenitu. W pokoju zwierzeń reżyser nasłuchał się samych słów krytyki, bo jakie to warsztaty skoro nikt nam nic nie tłumaczy i nie wyjaśnia? Założeniem programu okazało się zrobienie show, a nie nauczenie nas czegokolwiek.
Dość smutne.
I tak minęła sobota.
W niedzielę spotkała nas miła niespodzianka. Szkółka niedzielna. Chyba reżyser wziął sobie nasze skargi do siebie i przez bite 4 godziny patrzyliśmy jak Szef przygotowuje poszczególne dania z mięs typowo polskich. Fajnie, ALE. Cieszę się niezmiernie, że poznałam fajne tricki jak obrobić perliczkę czy inne mięsa, ale to wszystko powinno mieć miejsce wczoraj, a nie po fakcie. I tak dobrze wszyscy wiemy jak to zmontują i wyjdziemy na totalnych głąbów. Zresztą przepisy prezentowane przez Pana Adama były z użyciem technik i sprzętów, którymi ja nie dysponuję w domu. Trochę nie przemyślane, ale i tak doceniam zmianę i chęć pokazania nam W KOŃCU czegokolwiek.
Po części teoretycznej zostaliśmy podzieleni na dwa, 5-os. zespoły. Mój zespół wygrał. Świetnie mi się pracowało z Sylwią, Izą, Piotrkiem i Radkiem. Stworzyliśmy stek z jelenia pachnący rozmarynem na puree buraczano-żurawinowym z chrupiącymi ziemniakami, aromatycznymi grzybkami i sałatką z natki pietruszki.
Na sam koniec zadanie ostatnie. Wykonanie swojego zgłoszonego dania. Moje galaretki w polskich smakach. Niestety nie wyszło mi za fajnie, gdyż nie wiem, co musiałabym zrobić, aby żelatyna ścięła mi się w godzinę. Efekt był mizerny.
Warsztaty się skończyły. Każdy uczestnik został wyróżniony za inną cechę. Ja za – wdzięk, odwagę i pokorę. Otrzymaliśmy kuchenne upominki – blender, deskę, książkę i dvd.
Reasumując. Nie napiszę, że nie jestem zadowolona, bo tak nie jest, jednakże jestem lekko rozczarowana. Myślałam, że będzie więcej teorii i praktyki, a program był oparty na rywalizacji i konkurencji. Do tego niezbyt udolnej, bo jak można ze sobą rywalizować, kiedy amatorzy są wymieszani z profesjonalistami, a ktoś dostaje filet z ryby, a inna osoba całe ptaszysko do obróbki. Jak można dawać uczestnikom zadania, kiedy się nie pokazało podstaw? Reszta ze strony organizatorów super i to się chwali. Miła ekipa, choć często z problemami technicznymi; zapewnione wyżywienie, transport, nocleg. Miałabym też wątpliwości do samej osoby Pana Adama, a już zwłaszcza do jego pomocnika, ale nie będę się o tym rozpisywać. Moje prywatne przemyślenia zostawię w głowie.
I już na koniec końców.
Mimo wszystko warto było wziąć w nich udział. Czegoś tam przecież na pewno się nauczyłam, zobaczyłam telewizję od środka i co najważniejsze poznałam świetnych ludzi. Gdybym się jeszcze zastanowiła znalazłabym pewnie dużo ‘ale’, jednak skupiam się na pozytywach. Będę miała przecież, co wspominać. Nie żałuję.
Nie zapomnijcie obejrzeć :)
Monika, podpisuję się pod tym wszystkimi czterema łapkami! też został mi niedosyt chociaż czegoś się jednak przecież nauczyłam. Bardzo miło było Cię poznać i gotować razem, nawet tę nieszczęsną perliczkę :D Mam nadzieję, że nie ostatni raz stałyśmy razem przy garach! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńRozumiem niedociągnięcia, ale koniec - końców - fajne doświadczenie za Wami;) Będzie co wspominać i co doskonalić!
OdpowiedzUsuńNie mam kuchni+ więc nie obejrzę, ale jakoś tak po tej relacji bardziej Ci współczuję niż zazdroszczę. Choć niewątpliwie to nowe doświadczenie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńjak nie zapomnę to na pewno obejrzę :))))
OdpowiedzUsuńOj, racja! Pan Adam niewiele nas nauczył. Dobrze, że mieliśmy fajną ekipę, najwięcej nauczyłam się od innych uczestników :) Do zobaczenia w Poznaniu! :):*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak to wyglądało. Ja pewnie też bym sobie nie poradziła, bo z perliczką nigdy nie miałam nic wspólnego. Najważniejsze, że nie żałujesz :D A program postaram się obejrzeć.
OdpowiedzUsuńCiekawe przeżycia! z przyjemnością przeczytałam Twój post. Mam nadzieję, ze dasz jakieś wstawki do odcinków na youtubie, bo nie posiadam tego kanału.
OdpowiedzUsuńBędę coś kombinować,abym miała wersje online :)
OdpowiedzUsuńPodobną konwencję programu miał np. Master Chief Australia, a widzę, że Ty szłaś z nastawieniem na warsztaty kulinarne, a to wielka różnica. Z pewnością poradziłaś sobie doskonale, szkoda, że nie będę mogła Cię zobaczyć bo nie mam kuchnia tv.
OdpowiedzUsuń(Prośba nie związana z tematem - zmień tło swojego bloga, bo mi osobiście strasznie trudno się go czyta, a z chęcią zaglądałabym częściej i na dłużej.)
Bola dziękuję za komentarz, tak jak wspominałam, postaram się o jakąś wersję online.
OdpowiedzUsuńCo do tła. Planuję zmiany na blogu, ponieważ to już ponad rok, jednak szczerze napiszę, że osobiście lubię to tło.. Pomyślę!
Też chciałabym zobaczyć jakieś odcinki. Ciekawie się zapowiada, mam nadzieję, że nie zrobią zbyt wielu montaży.. No a jeśli już, to nas o tym poinformuj. ;)
OdpowiedzUsuńJuż zapisałam w pamięci na lodówce i na bank obejrzę. Ale się cieszę, że Ci się udało! i tyle doświadczeń nowych i przeżyć! super!
OdpowiedzUsuńHej:) Nasza Wersja była chyba mniej nerwowa -bardziej warsztatowa - no i mieliśmy szczęście co do prowadzącego i jego pomocnika Tomek z Tytusem byli świetni, zabawni i pomocni. Duzo się nauczyłam i spotkałam wspaniałych ludzi!!!. Ale to Waszą wersję ciekawiej się ogląda w tv. Powinni popracować nad formułą.
OdpowiedzUsuń